Przypadek Davida Ranty jest szokujący, ale niestety w Ameryce nie odosobniony. Pod koniec ubiegłego tygodnia oskarżony o morderstwo w 1991 roku nowojorskiego rabina drukarz, który przesiedział w więzieniach 23 lata, został uniewinniony. Emocje pierwszych godzin na wolności okazały się jednak dla niego tak wielkie, że doprowadziły następnego dnia do ataku serca. Na szczęście nie okazał się on śmiertelny. Wczoraj była żona 58-latka ujawniła, że Ranta czuje się dobrze i może już swobodnie rozmawiać.
Z przeprowadzonej w ubiegłym roku analizy Michigan Law School wynika jednak, że takie dramaty, jakie przeżył Ranta, zdarzają się w USA średnio co 4 dni. Od 1990 roku amerykańscy sędziowie skazali bowiem na ciężkie wyroki więzienia, a nawet śmierć aż dwa tysiące podejrzanych, którzy później okazali się całkowicie niewinni.
Casus Ranty pokazuje mechanizm, który może do takiej liczby pomyłek doprowadzić. Ranta został skazany tylko na podstawie zeznania, 13-letniego wówczas, Menachema Liebermana, który ponoć miał go widzieć obok rabina niedługo przed jego śmiercią.
Od tego czasu pojawiało się więcej danych, które stawiały pod znakiem zapytania słuszność wyroku. W 1996 roku Theresa Astin, żona narkomana specjalizującego się w napadach z bronią w ręku, opisała, jak w dniu zabójstwa rabina jej mąż wrócił do domu zdenerwowany, czyścił swój pistolet w łazience a potem modlił się o to, aby Werzberg przeżył. To nie zmieniło jednak stanowiska prokuratury. Wyrok pozostał także w mocy, gdy Lieberman przyznał, że przed przeprowadzeniem rozpoznania świadków policyjny detektyw namówił go, aby wskazał Rantę.
Eksperci Michigan Law School zwracają uwagę, że wyroki uniewinniające „nigdy nie są ogłaszane w świetle jupiterów, bo zawsze oznaczają, że przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości popełnili fundamentalne błędy”.
Autorzy raportu przyjrzeli się bliżej 873 przypadkom uwolnienia więźniów skazanych na ciężkie wyroki. Okazało się, że w przypadku 1/3 wyroków w sprawie zabójstw i 2/3 wyroków w przypadkach agresji seksualnych uniewinnienie umożliwiły badania DNA. Jednak w trzech czwartych przypadków konieczny był jeszcze jeden warunek, aby uwolnić niewinnego człowieka: znalezienie przez wymiar sprawiedliwości prawdziwego zbrodniarza. Co jednak, gdy to się nie udaje?