Katarczycy i Saudowie kłócą się o nową Syrię

Dla syryjskich powstańców równie niebezpieczni jak reżim mogą się okazać arabscy sojusznicy.

Publikacja: 26.03.2013 00:53

„Nie będziemy błagać, by dać komuś satysfakcję. Jeśli zdecydowali, że mamy zostać wymordowani, niech tak będzie" – te dramatyczne słowa pochodzą z oświadczenia Muaza al-Chatiba, w którym poinformował, że rezygnuje ze stanowiska przewodniczącego Syryjskiej Koalicji Narodowej. Ta decyzja obnażyła nie tylko podziały między opozycjonistami, ale przede wszystkim rywalizację między ich sojusznikami.

Oświadczenie al-Chatiba było dramatyczne, ale też enigmatyczne. Podejrzewano, że do dymisji popchnęła go sobotnia decyzja szefów dyplomacji Unii Europejskiej o nieznoszeniu embarga na dostawy broni dla powstańców. Mimo nalegań Francji i Wielkiej Brytanii sprzeciwiły się temu m.in. Niemcy i Austria, które obawiają się, że uzbrojenie może wpaść w ręce islamskich radykałów. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że al-Chatib miał dość rozgrywek między kluczowymi sojusznikami opozycji, przede wszystkim z Bractwem Muzułmańskim, które powstańcy od dawna oskarżają o chęć zawłaszczenia rewolucji.

Al-Chatib od listopada stał na czele opozycyjnej koalicji. Był jednym z niewielu jej polityków cieszących się poważaniem wśród dowódców polowych. 53-letni sunnicki imam od wybuchu rewolucji dwa lata temu cztery razy trafiał do aresztu. Dopiero w lipcu, gdy stało się jasne, że kolejne zatrzymanie może go kosztować życie, uciekł z Syrii. W koalicji uchodził za polityka umiarkowanego, niezależnego i skłonnego do kompromisów.

Na początku roku, gdy Radzie Bezpieczeństwa znów nie udało się uchwalić rezolucji w sprawie Syrii, a kolejny wysłannik społeczności międzynarodowej nic nie wskórał, al-Chatib wykonał ruch, który zaskoczył wszystkich. Zaproponował reżimowi rozmowy. Miały objąć m.in. warunki zwolnienia z aresztów 160 tys. powstańców. Prezydent Baszar Asad odpowiedział, że propozycja jest „zdradziecka i niespójna", a od al-Chatiba odsunęła się część polityków opozycji. W jednym z wywiadów mówił wtedy: „Podobno, proponując dialog, postąpiłem nie tak, jak nie powinien czynić polityk, ale ja jestem rewolucjonistą".

Pozycja al-Chatiba ostatnio słabła, ale kulminacją był wybór premiera rządu tymczasowego. Al-Chatib uważał, że powoływanie go teraz to błąd, bo będzie miał tak samo mizerne poparcie wśród walczących w Syrii jak opozycyjna koalicja. Mimo to głosowanie odbyło się w zeszły poniedziałek. Arabia Saudyjska oraz Katar opowiadały się za konkretnymi kandydatami. Początkowo Katar i islamistyczne Bractwo Muzułmańskie, organizacja, która rządzi już m.in. w Tunezji i Egipcie, lobbowały za wyborem emigranta z Kanady. Gdy na znak protestu al-Chatib z kilkunastoma politykami wyszedł z sali głosowań, do akcji wkroczył sekretarz generalny koalicji Mustafa Sabbagh. Objawił się na scenie politycznej w zeszłym roku, głosząc, że reprezentuje rady powstańcze 16 syryjskich prowincji (ich reprezentanci przyjechali razem z nim do Kataru, później okazali się jego pracownikami lub krewnymi, którzy od dekad nie byli w Syrii). Tuż przed wyborem tymczasowego premiera Sabbagh zgłosił nowego kandydata: Ghassana Hitto. Głosami 16 „reprezentantów prowincji" i polityków sprzyjających Bractwu kandydaturę zatwierdzono.

Hitto natychmiast ogłosi, że nie będzie żadnych negocjacji z rządem w Damaszku. – Tak Katar i Bractwo zmusiły al-Chatiba do odejścia. Stawał się coraz popularniejszy w Syrii, ale według nich był zbyt niezależny – uważa niezależny działacz opozycji Fawaz Tello. Zdaniem komentatorów Bractwo wykonało tym samym kolejny krok, który umożliwi mu przejęcie władzy po upadku reżimu. Na razie jedynie Wolna Armia Syryjska poinformowała, że nie uznaje wyboru Hitto: „Nie został wybrany na drodze konsensusu. Apelujemy do członków koalicji, by naprawili swoje błędy".

„Tragiczne w tej sytuacji jest to, że tymczasowy rząd to karta, której syryjska opozycja nie może przegrać. Ten rząd będzie kluczowy, bo gdy upadnie reżim, będzie reprezentować wszystkie frakcje. Jeśli straci wiarygodność, np. przez małą zdolność do szukania politycznych rozwiązań, doprowadzi do jeszcze większego rozlewu krwi" – napisał na portalu Al-Monitor znany arabski publicysta Hassan Hassan.

„Nie będziemy błagać, by dać komuś satysfakcję. Jeśli zdecydowali, że mamy zostać wymordowani, niech tak będzie" – te dramatyczne słowa pochodzą z oświadczenia Muaza al-Chatiba, w którym poinformował, że rezygnuje ze stanowiska przewodniczącego Syryjskiej Koalicji Narodowej. Ta decyzja obnażyła nie tylko podziały między opozycjonistami, ale przede wszystkim rywalizację między ich sojusznikami.

Oświadczenie al-Chatiba było dramatyczne, ale też enigmatyczne. Podejrzewano, że do dymisji popchnęła go sobotnia decyzja szefów dyplomacji Unii Europejskiej o nieznoszeniu embarga na dostawy broni dla powstańców. Mimo nalegań Francji i Wielkiej Brytanii sprzeciwiły się temu m.in. Niemcy i Austria, które obawiają się, że uzbrojenie może wpaść w ręce islamskich radykałów. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że al-Chatib miał dość rozgrywek między kluczowymi sojusznikami opozycji, przede wszystkim z Bractwem Muzułmańskim, które powstańcy od dawna oskarżają o chęć zawłaszczenia rewolucji.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022