Odtwarzacze wideo są w Korei Płn. legalne, pochodzą z Chin, ale oglądać na nich można jedynie oficjalne filmy propagandowe. Nie wszyscy chcą jednak ograniczać swe wrażenia do śledzenia losów wzorowych obywateli Korei Północnej. Kwitnie więc handel płytami z sąsiedniej Korei słynącej z produkcji oper mydlanych i wyciskających łzy z oczu seriali obyczajowych. Trafiają one w niemałych ilościach na Północ, z czym walczą władze starą rozwiniętą w czasach NRD metodą. Sąsiedzi namawiani są do denuncjacji wrogich elementów zagrażających oglądaniem niedozwolonych treści bezpieczeństwu i suwerenności państwa chłopów i robotników. Prezentowane na filmach obrazy życia Korei Płd. kłócą się bowiem zasadniczo z oficjalną propagandą.

- Moja znajoma oglądała swe filmy w nocy przy szczelnie zamkniętych oknach i drzwiach. Na nic. Któregoś dnia wylądowała na posterunku milicji. Swego telewizora ani odtwarzacza nigdy już nie zobaczyła. Kary więzienia uniknęła  po zapłaceniu wysokiej grzywny - mówi Human Rights Watch (HRW) jeden z dziewięćdziesięciu uciekinierów z Korei Płn., uczestniczących w badaniach tej organizacji praw człowieka. Opracowała ona właśnie cały raport na temat dostępu mieszkańców Korei Płn. do produkcji filmowej z zagranicy. Wynika z niego, że wbrew wszelkim zakazom, szpiclowaniu i wysokim karom oglądanie wrogich ideologicznie produkcji staje się w Korei Płn. sportem narodowym.

Z niebezpiecznych dla reżimu skutków takiego stanu rzeczy zdawał sobie doskonale sprawę Kim Dżong Il, były dyktator i ojciec obecnego władcy kraju. Miał w swej kolekcji blisko 20 tys. filmów i zajmował się także analitycznymi opracowaniami na temat wpływu mediów na świadomość rewolucyjną narodu.

- Działania władz walczących z napływem filmów i innych materiałów z południa półwyspu koreańskiego są z góry skazane na niepowodzenie - zapewnia w raporcie Phil Robertson z HRW. Tak było także w byłej NRD gdzie wszyscy w zaciszu domów oglądali telewizję z RFN zażegnując się na zebraniach partyjnych, że nigdy nic podobnego nie czynią.

Władze Korei Płn. walczą jak mogą z dostawcami płyt wideo czy innych nośników informacji jak USB nie mówiąc już o samych odtwarzaczach DVD. Te sprzedawane legalnie muszą mieć wyłączone gniazda USB. Przemytników nie brakuje i to mimo wysokich kar. Zresztą na co zwraca uwagę raport HRW sami funkcjonariusze milicji uczestniczą nierzadko w nielegalnym procederze.