Unijne cięcia zwiększają dług Portugalii i Grecji

Po trwającym rok spokoju Atenom i Lizbonie znów grozi bankructwo. Ale tym razem bardziej z winy Brukseli niż obu państw.

Publikacja: 05.07.2013 01:34

Premier Pedro Passos Coelho

Premier Pedro Passos Coelho

Foto: AFP

Dla Portugalczyków problemem jest ryzyko rozpadu rządu. Wczoraj premier Pedro Passos Coelho starał się odwieść swojego ministra spraw zagranicznych i jednocześnie lidera koalicyjnej Partii Ludowej CDS Paulo Portasa od złożenia rezygnacji. Już na początku tygodnia ze stanowiska ustąpił minister finansów Vitor Gaspar.

– To był jeden z najbardziej szanowanych ministrów, człowiek, który co do litery wypełniał zalecenia Brukseli. Jego dymisja jest więc wyjątkowo niepokojąca dla rynków finansowych – mówi „Rz" Nicolas Veron, ekonomista brukselskiego Instytutu Bruegla. Ekipa Coelho się sypie, bo wyborcy coraz gorzej przyjmują kolejne cięcia w wydatkach, gdy nie widać ich efektów. Kraj jest pogrążony w głębokiej recesji, dług publiczny (120 proc. PKB) narasta, a bezrobocie zbliża się do 18 proc. (wobec 10,7 proc. w Polsce wg metodologii Eurostatu). Eksperci mają coraz więcej wątpliwości, czy do czerwca przyszłego roku Portugalia będzie w stanie samodzielnie zaciągać długi na rynkach finansowych i obędzie się bez wsparcia Brukseli. A tak właśnie zakłada unijny plan ratunkowy.

W Grecji rząd Antonisa Samarasa co prawda dwa tygodnie temu uniknął rozpadu. Teraz jednak musi do soboty uzgodnić z wysłannikami EBC, MFW i Komisji Europejskiej (tzw. trojka) warunki wypłaty kolejnej (8 mld euro) transzy pomocy. Szanse na to są niewielkie, bo lista niedotrzymanych obietnic jest długa. Rząd nie zwolnił do końca czerwca 12,5 tys. urzędników, nie uzyskał obiecanych dochodów z prywatyzacji, nie zamierza wprowadzić uzgodnionych z trojką podatków od nieruchomości i usług restauracyjnych, a deficyt  ubezpieczeń zdrowotnych powiększył się o kolejny miliard euro. Samaras odmawia dalszych cięć, bo kuracja odchudzająca przynosi jeszcze bardziej wątpliwe efekty niż w przypadku Portugalii. Od 2009 roku kraj ograniczył deficyt budżetowy z 15,6 do 4 proc. PKB, a wydatki państwa spadły aż o 1/3. A mimo to dług państwa wciąż wynosi aż 160 proc. PKB.

– Kondycja finansowa Grecji i Portugalii pogarsza się nie dlatego, że kraje te odmawiają wypełnienia zaleceń Brukseli, tylko z powodu załamania gospodarki w takiej skali, której trojka nie przewidziała. Oba rządy tną wydatki, ale dochody fiskalne spadają jeszcze bardziej – wskazuje Nicolas Veron.

Portugalska i grecka gospodarka pikuje, bo marazm obejmuje prawie całą Europę i nie ma możliwości zwiększenia eksportu. Ale nie tylko. Problemem jest też struktura gospodarek obu państw. W pierwszej dekadzie istnienia unii walutowej tani pieniądz sprawił, że rozwinął się tu głównie rynek nieruchomości czy turystyka, a nie przemysł. Oba kraje nie bardzo mają więc teraz na czym oprzeć odbicia gospodarki, nawet jeśli udało im się bardzo ograniczyć koszty pracy.

Ekonomiści oceniają, że pobudzenie gospodarki Unii wymagałoby uruchomienia funduszu stymulacyjnego wartego przynajmniej 60 mld euro. Ale Berlin nie chce o tym słyszeć. – Słaba koniunktura w strefie euro nie jest wystarczającą przyczyną, aby odejść od strategii redukcji deficytu budżetowego i przebudowy struktury gospodarki – stwierdza w dokumencie, który ujawnił „Der Spiegel", niemieckie Ministerstwo Finansów. Berlin uważa, że kiedy Grecja i Portugalia przejdą przez „czyściec" oszczędności, staną się równie dynamiczne jak Turcja czy Brazylia.

– Angela Merkel zapomina, że przebudowa niemieckiej gospodarki na początku wieku była możliwa dlatego, że reszta Europy była w dobrej kondycji ekonomicznej i Niemcy mogli eksportować do innych państw UE produkty, których nie dało się sprzedać na rynku krajowym – przypomina Nicolas Veron.

Oprócz argumentów ekonomicznych stanowisko Berlina determinuje jednak także kalendarz polityczny. Przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu kanclerz Merkel za nic nie chce sprawić wrażenia, że zgadza się na beztroskie wydawanie przez Brukselę pieniędzy podatników. Przynajmniej do tego czasu Grekom i Portugalczykom nie pozostaje nic innego jak zacisnąć zęby.

Dla Portugalczyków problemem jest ryzyko rozpadu rządu. Wczoraj premier Pedro Passos Coelho starał się odwieść swojego ministra spraw zagranicznych i jednocześnie lidera koalicyjnej Partii Ludowej CDS Paulo Portasa od złożenia rezygnacji. Już na początku tygodnia ze stanowiska ustąpił minister finansów Vitor Gaspar.

– To był jeden z najbardziej szanowanych ministrów, człowiek, który co do litery wypełniał zalecenia Brukseli. Jego dymisja jest więc wyjątkowo niepokojąca dla rynków finansowych – mówi „Rz" Nicolas Veron, ekonomista brukselskiego Instytutu Bruegla. Ekipa Coelho się sypie, bo wyborcy coraz gorzej przyjmują kolejne cięcia w wydatkach, gdy nie widać ich efektów. Kraj jest pogrążony w głębokiej recesji, dług publiczny (120 proc. PKB) narasta, a bezrobocie zbliża się do 18 proc. (wobec 10,7 proc. w Polsce wg metodologii Eurostatu). Eksperci mają coraz więcej wątpliwości, czy do czerwca przyszłego roku Portugalia będzie w stanie samodzielnie zaciągać długi na rynkach finansowych i obędzie się bez wsparcia Brukseli. A tak właśnie zakłada unijny plan ratunkowy.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022