Choć amerykańska gospodarka rozwija się znacznie szybciej niż krajów Unii, 60 proc. ankietowanych przez sieć telewizyjną CBS uważa, że „jest ona w fatalnym stanie”. Powód: zdecydowana większość Amerykanów żadnej poprawy nie odczuwa. Podczas gdy dochody 1 procenta najbogatszych Amerykanów wzrosły od wybuchu kryzysu w 2009 roku aż o 40 proc., średnia wciąż jest niższa nie tylko niż w 2009 roku, ale nawet niż w 1999 roku.
– Musimy skończyć z polityką, która pozwala temu na górze przejąć całą pulę. Jest to nie tylko moralnie niesprawiedliwe, ale także z punktu widzenia gospodarczego błędne. Kiedy klasa średnia ma mniej do wydania, nie zgadniecie, co się dzieje: także biznes ma mniej klientów – argumentował prezydent w trakcie wystąpienia w Knox College w stanie Illinois.
W tym samym miejscu Obama po raz pierwszy wystąpił publicznie w 2005 roku po zdobyciu mandatu senatora. Wczorajsze przemówienie także ma być symbolicznym początkiem serii wystąpień o zmianie systemu gospodarczego USA, które prezydent chce wygłosić w całym kraju.
– Wyrównanie szans to będzie absolutny priorytet 1276 dni, jakie pozostały do końca mojej kadencji – zapowiedział amerykański przywódca.
1 proc. więcej w 30 lat
Punkt wyjścia jest rzeczywiście bardzo trudny. Jak obliczył noblista Joseph Stiglitz, od 1980 roku 0,1 proc. najbogatszych Amerykanów realnie potroiło swoje dochody, podczas gdy 90 proc. najbiedniejszych mieszkańców USA zdołało zwiększyć przychody o zaledwie 1 proc. Skutek: dziś 1 proc. mieszkańców USA posiada 40 proc. majątku kraju, podczas gdy 80 proc. najbiedniejszych – już tylko 7 proc. Kontrasty w dochodach pogłębiają się także między grupami etnicznymi. Aktywa średniej białej amerykańskiej rodziny (143,6 tys. USD) są aż czternaście razy większe niż gospodarstwa latynoskiego lub czarnego. Stiglitz zwraca też uwagę na postępujący proces koncentracji geograficznej ubóstwa: o ile w 1980 roku 23 proc. biednych rodzin mieszkało w zaniedbanych dzielnicach amerykańskich miast, dziś jest to już 28 proc.
– Kontrasty w dochodach w Stanach Zjednoczonych nigdy nie były tak duże od kryzysu lat 30. Pod tym względem wszelkie starania o zbudowanie bardziej spójnego społeczeństwa, począwszy od „New Deal” prezydenta Roosevelta zostały zniweczone – mówi „Rz” Simon Johnson z Peterson Institute for International Economics w Waszyngtonie.