Z fatalnych konsekwencji braku rozwiązania problemów budżetowych USA w przewidzianym terminie, czyli do czwartku, zdają sobie sprawę wszyscy czołowi politycy amerykańscy. Wyjątkiem jest jedynie grupa najbardziej nieustępliwych członków republikańskiej prawicy w Kongresie pod wodzą senatorów Teda Cruza i Mike’a Lee. Zwolennicy Tea Party uparcie uważają, że to tylko rządowa propaganda.
W związku z patem w Izbie Reprezentantów w ostatnich dniach ciężar negocjacji przesunął się na Senat. W centrum uwagi są rozmowy Harry’ego Reida, przywódcy większości demokratycznej w Senacie i Mitcha McConnella, przywódcy republikanów.
Ich celem jest osiągnięcie porozumienia dla podniesienia limitu zadłużenia budżetu federalnego (dopuszczalny obecnie poziom 16,7 bln dolarów zostanie osiągnięty właśnie w czwartek) na okres do lutego przyszłego roku oraz zakończenie shutdown w sposób umożliwiający funkcjonowanie agencji rządowych przynajmniej do połowy stycznia. W zyskanym w ten sposób czasie miałyby zostać sfinalizowane rozmowy na temat długoterminowego ograniczenia narastania długu publicznego USA.
Do chwili zamknięcia bieżącego wydania „Rz” brak było potwierdzenia ostatecznego przełamania impasu, jednak zarówno Reid jak MacConnell wysyłają uspokajające sygnały. Obaj twierdzą że „rozsądne” porozumienie jest już w zasięgu ręki. We wtorek rano Harry Reid wyraził przekonanie, że na pewno nastąpi to w tym tygodniu.
Także Barack Obama, który stwierdził optymistycznie, że wierzy w zbliżenie stanowisk polityków „w perspektywie godzin”. Prezydent w poniedziałek na chwilę wystąpił jako wolontariusz w kuchni przygotowującej obiady dla ubogich, aby wyrazić swoją solidarność z urzędnikami rządowymi, którzy podczas przymusowego urlopu poświęcają się działalności charytatywnej.