Policjanci w gminie Maralbeszi zastrzelili dziewięciu młodych Ujgurów, którzy uzbrojeni w noże, siekiery i sierpy zaatakowali wcześniej posterunek, zabijając dwóch i raniąc dwóch funkcjonariuszy.
W tym niespokojnym regionie, gdzie aktywny jest separatystyczny Islamski Ruch Wschodniego Turkiestanu (ETIM), dochodziło już wcześniej do krwawych starć. W kwietniu w strzelaninie pomiędzy Ujgurami i siłami bezpieczeństwa zginęło tam 21 osób. Pomniejsze incydenty notowane są w Sinkiangu kilka razy w roku.
Władze chińskie są szczególnie wyczulone na wystąpienia Ujgurów po incydencie na pekińskim placu Tiananmen, gdzie 28 października rozpędzony samochód wjechał w grupę przechodniów i eksplodował. Zginęło pięć osób, 40 zostało rannych. Był to zapewne odwet za wcześniejszy rajd policji na ujgurski meczet.
Zorganizowaną w sercu stolicy Chin akcję rząd chiński uznał za wymierzony władzom policzek, dlatego w ciągu kilku następnych dni przeprowadzono serię aresztowań wśród potencjalnych „terrorystów".
Wyznający islam i domagający się niepodległości (albo przynajmniej prawdziwej autonomii) Ujgurzy uważają się obok Tybetańczyków za najbardziej prześladowaną grupę etniczną w Chinach. Tymczasem Pekin nie chce nawet słyszeć o samostanowieniu okręgu, w którym znajdują się złoża ropy, gazu i węgla.