We wtorek rano dwaj talibscy bojownicy podjechali na motocyklach pod centrum szkolenia służby bezpieczeństwa lotniska (ASF) i otworzyli ogień z broni maszynowej. Wywiązała się strzelanina z funkcjonariuszami ochrony, którzy ruszyli w pogoń za zamachowcami uciekającymi do leżących za lotniskiem slumsów. Według informacji pakistańskiej policji tym razem nie było ofiar śmiertelnych.
Nie ma wątpliwości, że atak znów był dziełem islamistów, tuż po jego przeprowadzeniu bowiem Omar Chorasami, jeden z dowódców głównej organizacji talibskiej Tehreek-i-Taliban Pakistan (TTP), wysłał wiadomość na Twitterze „Wróciliśmy do akademii ASF, Allah jest wielki, Allah jest wielki, Allah jest wielki!".
Słowa o powrocie nawiązują do znacznie tragiczniejszego zamachu na lotnisko Dżinna w Karaczi, który talibowie przeprowadzili w ostatnią niedzielę. Dwie grupy bojowników zaatakowały wieczorem terminal cargo, zajmując go na ponad pięć godzin. Talibowie ubrani byli w mundury ochroniarzy, co pozwoliło im przejść obok punktu kontrolnego.
W wyniku eksplozji ładunków wybuchowych i strzelaniny zginęło co najmniej 18 osób. Zginęli też wszyscy talibowie uczestniczący w akcji – ośmiu zastrzelono w walce, dwóch zaś otoczonych przez przybyłych na miejsce komandosów popełniło samobójstwo, rozrywając się granatami.
Według informacji zachowującego anonimowość wysokiego rangą oficera wywiadu napastnicy, którzy zdołali wtargnąć na pas startowy, bliscy byli zrealizowania głównego celu swojego rajdu, czyli uprowadzenia samolotu wraz z pasażerami. O tym, że gotowali się na dłuższą akcję, świadczyły znalezione przy nich zapasy żywności.