Nie tylko Polacy czy obywatele krajów naszej części Europy decydowali się w ostatnich latach na emigrację w poszukiwaniu pracy czy lepszych zarobków. Czynili to także masowo Niemcy ze wschodu, czyli Ossis, po zjednoczeniu kraju. Obszary byłej NRD wyludniły się w szybkim tempie. To już jednak historia. Niemieccy emigranci wracają coraz liczniej i w tym roku po raz pierwszy bilans wychodzi już na zero. Tyle samo wyjeżdża, co wraca.
Czy oznacza to, że Niemcy wschodnie w ćwierć wieku po upadku muru berlińskiego to już kwitnące krajobrazy, jak obiecywał kanclerz Helmut Kohl w chwili jednoczenia kraju? – Poziom życia jest tu niższy i trudniej o pracę – mówi „Rz" Karl Brenke z Niemieckiego Instytutu Gospodarki (DIW). W latach 2004– 2012 PKB na mieszkańca wschodnich landów wzrósł z 68 proc. poziomu zachodniego do 71 proc. W podobny sposób kształtują się też płace.
Pieniądze ?są bez znaczenia
Dla powracających z emigracji, czyli śpieszących w rodzinne pielesze, Ossis sprawy materialne nie mają już takiego znaczenia jak w chwili podejmowania decyzji o wyjeździe. Najlepszym przykładem może być 32-letnia Kristin Loewe z Chemnitz wyrosła w Karl-Marx-Stadt, jak nazywało się Chemnitz w czasach NRD. Po zjednoczeniu wyjechała do Bochum. Pracowała tam w różnych branżach przez dziewięć lat, starając się wcześniej o pracę w jednej z firm telekomunikacyjnych. W 2009 roku wróciła do rodzinnego miasta. Dlaczego?
– Mogę zarabiać tutaj mniej, ale gdy byłam w Bochum, zmarli moi dziadkowie. Zdałam sobie sprawę, jak szybko płynie życie – powiedziała jednej z gazet. Mieszka w pobliżu rodziny i docenia, w jak pozytywny sposób zmieniła się była NRD. Ma mniej pieniędzy, ale jest z rodziną i wśród swoich.
Z badań wynika, że dla ponad połowy badanych reemigrantów zarobki w miejscu powrotu przestają odgrywać zasadniczą rolę. Kristin Loewe jest pod tym względem typową przedstawicielką powracającego pokolenia wschodniej emigracji.