Polska między Północą i Południem. Pomysł jak pobudzić unijną gospodarkę

Nasz kraj chce rozładować spór oszczędnych Niemiec z rozrzutnym włosko-francuskim tandemem. Mamy pomysł, jak pobudzić unijną gospodarkę.

Publikacja: 08.10.2014 02:00

Francuski premier Manuel Valls (z prawej) przekonywał w poniedziałek w Londynie Davida Camerona, aby

Francuski premier Manuel Valls (z prawej) przekonywał w poniedziałek w Londynie Davida Camerona, aby Wielka Brytania nie poparła wniosku Komisji Europejskiej o nałożenie kary na Francję za nadmierny deficyt budżetowy

Foto: AFP, Adrian Dennis Adrian Dennis

To będzie pierwsze poważne zadanie dla Donalda Tuska w roli przewodniczącego Rady Europejskiej. W ubiegłym tygodniu najpierw prezydent Hollande, a potem premier Renzi zapowiedzieli, że ich kraje nie zdołają wypełnić unijnych norm, obniżając deficyt poniżej 3 proc. PKB przed 2017 r. z powodu gospodarczej stagnacji. Aby utrzymać wiarygodność przeforsowanego w czasie kryzysu paktu fiskalnego, kanclerz Angela Merkel powinna teraz wymusić na Brukseli nałożenie na oba państwa wielomiliardowych kar.

To jednak doprowadziłoby do otwartego konfliktu między najważniejszymi stolicami Unii o trudnych do przewidzenia skutkach. Obie strony na razie ograniczają się więc do wojny werbalnej: Paryż i Rzym domagają się od Berlina zwiększenia wydatków w celu pobudzenia wzrostu, Berlin oskarża oba kraje o zaniechanie reform.

– Chcemy pogodzić ogień i wodę, pogodzić północ i południe Europy, proponując zwiększenie wydatków na rozbudowę infrastruktury i wzrost gospodarczy, ale nie poprzez zwiększenie wydatków publicznych, tylko mobilizację wolnego kapitału prywatnego na rynkach finansowych – mówi „Rz" minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski. – Ponieważ Polska utrzymała w minionych latach w ryzach finanse publiczne, teraz będzie wiarygodna w roli pośrednika – dodaje.

Chodzi o wysunięty w ostatnich dniach przez ministra finansów Mateusza Szczurka plan powołania specjalnego funduszu, który w ciągu pięciu lat mógłby osiągnąć nawet 700 mld euro. Najpierw wszystkie kraje Unii wniosłyby kapitał początkowy do nowej struktury (łącznie 60 mld euro w 2015 r.), która pod kierunkiem Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) zajęłaby się finansowaniem projektów rozwoju infrastruktury transportowej, energetycznej, informatycznej czy zbrojeniowej o znaczeniu ogólnoeuropejskim. Te jednak stopniowo miałyby zostać sprzedane inwestorom prywatnym. Nowy pomysł docelowo nie obciążałby więc długu i deficytu państw Unii, przyczyniłby się natomiast do pobudzenia wzrostu – przekonuje Warszawa.

– Przywódcy Unii zapewne zajmą się tym projektem już na szczycie w Brukseli w październiku, ale to będzie przede wszystkim zadanie dla Donalda Tuska – przyznaje Trzaskowski.

Były premier stanie na czele Rady Europejskiej 1 grudnia. O ile jednak pomysł Szczurka został od razu przyjęty z entuzjazmem w Rzymie i Paryżu (powiedział o tym „Rz" ambasador Francji w Warszawie), o tyle przekonanie do niego Niemiec będzie dla Tuska wyzwaniem.

– Jesteśmy w kontakcie z Merkel. Jej reakcja nie jest tak negatywna, jak mogliśmy sądzić – twierdzą polskie źródła dyplomatyczne.

Jednak Hans-Werner Sinn, prezes monachijskiego Instytutu na rzecz Badań Gospodarczych (IFO) i jeden z najbardziej wpływowych ekonomistów za Odrą, przyznaje „Rz":

– Proponowany program jest zbyt ogólny. Zasadniczo wspólnota narodów nie powinna się zajmować krajowymi projektami rozwoju infrastruktury. Zgodnie z regułami subsydiarności jest tylko odpowiedzialna za projekty o charakterze transgranicznym. A dla tych UE ma już jasno określony budżet. Nowy unijny program inwestycyjny może przekształcić się w ukryty budżet, który kumuluje długi rządów bez wykazywania tego w rachunkach krajów członkowskich Unii – ostrzega Sinn.

Gdyby projekt Szczurka wszedł w życie, Niemcy finansowałyby jego największą część. Jednak przedstawiając swój pomysł najpierw w „Financial Times", a potem we francuskim dzienniku gospodarczym „Les Echos", polski minister nie tylko zapowiedział, że Polska także dołoży się do funduszu, ale i  przyznał, że nowe środki w pierwszej kolejności wcale nie trafią do naszego kraju, tylko na południe Europy.

– Przedłużające się wysokie bezrobocie może doprowadzić do powstania straconego pokolenia i rozbicia więzi społecznych w Unii Europejskiej. Skrajne partie stają się coraz potężniejsze, a nie powinniśmy zapominać, że to recesja i deflacja doprowadziły do umocnienia się totalitaryzmu i zrujnowały nasz kontynent przez wojnę światową 75 lat temu – podkreśla Szczurek, używając argumentów, na które Berlin jest czuły.

– Propozycja Szczurka to nie jest dla Merkel czerwona linia, tylko raczej żółta. Niemcy nie zgodzą się na nowe, nieograniczone zobowiązania. Ale polski pomysł, choć zakłada uruchomienie ogromnych środków, to jednak środków ograniczonych. Kompromis jest więc możliwy – mówi „Rz" Nicolas Veron, ekonomistka brukselskiego Instytutu Bruegla, w którym Szczurek po raz pierwszy przedstawił swój pomysł.

Niespodziewanie sojusznikiem Polski może się okazać prezes Europejskiego Banku Centralnego (ECB) Mario Draghi, do tej pory raczej jastrząb bliski niemieckiemu sposobowi myślenia.

– Draghi prowadzi teraz politykę na rzecz osłabienia euro i pobudzenia wzrostu, bo sam doszedł do wniosku, że Europie grożą deflacja i ponowna recesja – podkreśla Veron.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1170
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1169
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1168
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1167
Świat
Ilu rosyjskich żołnierzy zginęło w 2024 roku? Rekordowe dane
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku