Repatrianci walczą o dach nad głową

Rodzina z Opola chce wracać do Kazachstanu. Ma dość sporu o to, kto ma jej zapewnić mieszkanie: miasto czy prywatna firma

Aktualizacja: 12.04.2008 05:47 Publikacja: 12.04.2008 05:46

Repatrianci walczą o dach nad głową

Foto: Rzeczpospolita

– Czujemy się jak nieproszeni goście – mówią Janina Sławecka i Włodzimierz Kostromin, którzy osiem lat temu z dwojgiem dzieci przyjechali na zaproszenie rady miejskiej do Opola z Karagandy.– To wyjątkowy przypadek – nie kryje oburzenia Franciszek Bogusławski, założyciel Związku Repatriantów. – Jeszcze się nie spotkałem z takim potraktowaniem repatriantów.W uroczystej uchwale rady miejskiej zapraszającej do Opola, a potem w specjalnej umowie władze miasta przyrzekły rodzinie mieszkanie i pracę.– Gdyby nie to, czekalibyśmy na zaproszenie innego miasta – podkreśla Janina Sławecka.

Gdy przyjechali do Opola, czekało na nich dwupokojowe mieszkanie przy cmentarzu, w budynku należącym do Zieleni Miejskiej, prywatnej firmy. – Wyremontowane, umeblowane – przyznają repatrianci. W tej spółce była też dla nich praca. Janina Sławecka do dziś pracuje w księgowości. Włodzimierz Kostromin, w Kazachstanie główny energetyk, został ogrodnikiem (miesiąc temu zmienił pracę).

Władze Opola podpisały z Zielenią Miejską umowę. Na spółce spoczął obowiązek zapewnienia repatriantom mieszkania i pracy. Miasto nie dało firmie nic w zamian. Nie określono też czasu trwania umowy. – Moi poprzednicy myśleli, że to tylko do czasu przydzielenia repatriantom mieszkania z zasobów miasta – mówi Marek Smolarski, prezes Zieleni Miejskiej. – Interpretacja dokumentów to zadanie dla prawników, ale jest jeszcze coś takiego jak honor. To wstyd, jak potraktowano tę rodzinę.Zieleń Miejska zdaniem prezesa zachowuje się honorowo do dziś, bo Sławeccy za mieszkanie nie płacą ani złotówki. Firma jednak chciałaby urządzić w tym lokalu biuro. Teraz musi wynajmować je na mieście. – To 5 tys. zł miesięcznie – mówi Smolarski.

Spółka od kilku lat sugerowała rodzinie, że mieszkanie jest tymczasowe. – To jak w hotelu, można wyrzucić nas w każdej chwili – żalą się repatrianci.

W styczniu prezes Zieleni Miejskiej zażądał niezwłocznego opuszczenie lokalu. „Spółka nie może ponosić konsekwencji nieporadności i braku samodzielności. W przypadku braku reakcji podejmę stosowne kroki prawne” – zagroził w piśmie.

– Nie jesteśmy instytucją wynajmującą mieszkania ani tym bardziej charytatywną – mówi prezes Smolarski. Twierdzi, że chciał wstrząsnąć nie repatriantami, ale miastem. – Osiem lat to wystarczająco dużo, by wyjaśnić tę sytuację – dodaje.

Rodzina z Kazachstanu kilka razy zwracała się do urzędu miasta z prośbą o przydział mieszkania. – To ono nam je obiecało – mówi Kostromin. Zawsze przychodziła odmowa, bo mają przecież gdzie mieszkać.

– Wnioski negatywnie opiniowała komisja mieszkaniowa. Społeczna, nie było w niej żadnego urzędnika. Ta opinia nas blokowała – podkreśla wiceprezydent Opola Janusz Kwiatkowski.

Prawnicy Zieleni Miejskiej udowadniają: to miasto jest odpowiedzialne za mieszkanie dla repatriantów. Prawnicy urzędu z kolei twierdzą, że wciąż obowiązuje umowa nakładająca ten obowiązek na Zieleń Miejską. – Jest w niej wyraźnie zapisane, że firma miała im dać M-3, a nie żadne tymczasowe pomieszczenie – zauważa wiceprezydent. I dziwi się, że prywatna spółka w ogóle podpisała tak kuriozalny dokument.

Repatrianci rozumieją – sztywne przepisy, obiektywne trudności, ale czują się jak piąte koło u wozu. – My się tu nie wpraszaliśmy. Gdyby nas było stać, pewnie wrócilibyśmy tam, skąd przyjechaliśmy – mówią.

– Potraktowano ich jak zwykłych opolan, a przecież to jedyni repatrianci w 150-tysięcznym mieście – oburza się prezes Smolarski. Ma pomysł na rozwiązanie problemu: chce wynająć mieszkanie dla repatriantów na wolnym rynku. Firma płaciłaby znacznie mniej niż za biuro wynajmowane na mieście. – Ale rozważamy obciążenie kosztami władz Opola – zaznacza.Pod koniec marca miasto poprosiło rodzinę o złożenie kolejnego wniosku o mieszkanie do remontu. – Społeczna komisja wreszcie zaopiniowała go pozytywnie – cieszy się Kwiatkowski. – Repatriantów potraktujemy wyjątkowo. Sprawdzimy w przepisach, czy możemy im pomóc finansowo w remoncie. W końcu tyle lat żyją w zawieszeniu.

– Czujemy się jak nieproszeni goście – mówią Janina Sławecka i Włodzimierz Kostromin, którzy osiem lat temu z dwojgiem dzieci przyjechali na zaproszenie rady miejskiej do Opola z Karagandy.– To wyjątkowy przypadek – nie kryje oburzenia Franciszek Bogusławski, założyciel Związku Repatriantów. – Jeszcze się nie spotkałem z takim potraktowaniem repatriantów.W uroczystej uchwale rady miejskiej zapraszającej do Opola, a potem w specjalnej umowie władze miasta przyrzekły rodzinie mieszkanie i pracę.– Gdyby nie to, czekalibyśmy na zaproszenie innego miasta – podkreśla Janina Sławecka.

Pozostało 86% artykułu
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie