Chcą do Polski, Polska ich nie chce

Tysiące rodaków ze Wschodu bezskutecznie czekają na zaproszenia. Władze gmin tłumaczą, że największym problemem są mieszkania

Aktualizacja: 18.08.2008 04:13 Publikacja: 18.08.2008 04:11

Eugenia Piecha

Eugenia Piecha

Foto: Rzeczpospolita

– Polecieliśmy z Ałma Aty samolotem do Kaliningradu. A stamtąd wynajętym autobusem do Polski. Strażnik graniczny wbił nam pieczątki i powiedział: „Witamy w domu”. Do dzisiaj mam to przed oczami – wspomina Eugenia Piecha, która w 2005 r. z mężem i dwojgiem dzieci przyjechała z Kazachstanu.

Czekało na nich mieszkanie w Szczecinie. Ale i tak nie było łatwo się odnaleźć. – Mąż nie znał języka. Jest mechanikiem, ale najpierw był zatrudniony jako kierowca. Teraz pracuje już w serwisie jako mechanik i jest zadowolony z pensji. A ja w domu zajmuję się dzieckiem.

Przyjechali do Polski dzięki ustawie o repatriacji, którą Sejm uchwalił w 2000 r. Była pomyślana jako moralne zadośćuczynienie Polakom wywiezionym na Wschód. Na terenie dawnych sowieckich republik najwięcej naszych rodaków jest w Kazachstanie – ponad 100 tysięcy. – Moja rodzina została wywieziona z Polski w 1936 roku – opowiada Eugenia Piecha.

Sukces ustawy zależał od samorządów, dla których stworzono prostą procedurę. Gmina zainteresowana przyjęciem repatriantów wysyła zaproszenie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które wskazuje rodzinę. Listę chętnych ma w bazie komputerowej Rodak. Samorząd przygotowuje mieszkanie, a potem otrzymuje od Skarbu Państwa zwrot wydatków. Przez siedem lat 2,5 tys. gmin wystosowało zaledwie 154 zaproszenia – wynika z danych MSWiA. W tym roku na razie zaproszeń było 13, w rekordowym 2004 r. – 27. – To smutne – przyznaje Nelli Kopańska, inspektor ds. repatriacji w Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim, która sama trafiła do Polski jako repatriantka w 1992 r. Przypomina jednak, że w latach 1990 – 2000, jeszcze przed wejściem w życie ustawy, „przyjeżdżali najbardziej przedsiębiorczy repatrianci, zakładali firmy. Być może zostali ci, którzy potrzebują pomocy”. – Teraz mieszkania w Polsce są drogie i ludzie czekają na zaproszenie samorządów – potwierdza Eugenia Piecha.

Najsłabiej wypadają samorządy województw podkarpackiego (dwie rodziny), lubuskiego (trzy), lubelskiego (cztery) i małopolskiego (sześć). Liderzy to woj. pomorskie, kujawsko-pomorskie i zachodniopomorskie.

Dlaczego zaproszeń jest tak mało? Władze miast najczęściej wskazują na brak mieszkań. Tak jest w Stargardzie Szczecińskim, który jako ostatnią zaprosił rodzinę z Ukrainy w 2002 r. – Liczba mieszkań komunalnych nie zaspokaja potrzeb samych mieszkańców. Na przydział lokalu czeka ok. 500 rodzin – wyjaśnia Zdzisław Rygiel, dyrektor gabinetu prezydenta Stargardu.

Do Koszalina ostatni repatriant przybył w 2004 roku. Powód ten sam. Około 600 koszalińskich rodzin czeka na mieszkanie socjalne bądź komunalne.

Ale niektóre samorządy sobie radzą. Najmniejsze województwo – opolskie – zaprosiło 85 rodzin. Rzecznik wojewody Kordian Michalak wyjaśnia, że jedyną skuteczną zachętą dla gmin są pieniądze – dotacja wojewody do mieszkania repatrianta to 120 tys. zł. Gminy otrzymują też pomoc państwa w jego zatrudnieniu i opłaceniu składek ZUS.

Najmniejsze województwo – opolskie – zaprosiło 85 rodzin ze Wschodu

Liderem jest Byczyna. Miasto liczy 4 tys. mieszkańców, cała gmina 10 tys. Przyjęła 11 rodzin – to krajowy rekord. Jej władze podkreślają, że to spłata długu wobec rodaków. Ale nie ukrywają, że dzięki dotacjom mają pieniądze na wyremontowanie budynków komunalnych.

– Środki, które otrzymujemy na remont i wyposażenie mieszkania dla repatriantów, pozwalają też na odtworzenie sieci centralnego ogrzewania, wodnej i energetycznej w całym budynku – wyjaśnia Maciej Tomaszczyk, sekretarz Byczyny.

A w Kazachstanie wciąż jest wiele osób, które chcą wrócić do Polski. – Zmienił się klimat polityczny. Kazachowie chcą być u siebie ważniejsi niż mniejszość. Wcześniej nie zwracali uwagi na to, kto kim jest. Teraz tak – opowiada Eugenia Piecha. – Polacy dzwonią do ambasady, wypytują. Ale przyzwyczaili się już do czekania.

W 2002 r. na repatriację czekało 1026 osób, a w kolejnych latach 2112, 1985, 2139, 2318. W ubiegłym roku było to 2528 osób, obecnie jest 2459. To dane z bazy Rodak. Jednocześnie maleje liczba repatriacji. W 2001 r. przyjechało 1000 osób, w kolejnych latach 832, 455, 372, 335, 327 osób. W zeszłym roku przyjechało 281 osób, a w tym na razie 138. Bezimienne zaproszenia od gmin to niejedyny sposób na osiedlenie w Polsce, ale najbezpieczniejszy i najtańszy. Gminy mogą też zapraszać repatriantów, wskazując ich imiennie, ale wtedy otrzymują znacznie mniejszą pomoc od Skarbu Państwa. Dlatego najwięcej repatriantów trafia do Polski, korzystając z zaproszeń prywatnych.

—mst

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.stankiewicz@rp.pl

– Polecieliśmy z Ałma Aty samolotem do Kaliningradu. A stamtąd wynajętym autobusem do Polski. Strażnik graniczny wbił nam pieczątki i powiedział: „Witamy w domu”. Do dzisiaj mam to przed oczami – wspomina Eugenia Piecha, która w 2005 r. z mężem i dwojgiem dzieci przyjechała z Kazachstanu.

Czekało na nich mieszkanie w Szczecinie. Ale i tak nie było łatwo się odnaleźć. – Mąż nie znał języka. Jest mechanikiem, ale najpierw był zatrudniony jako kierowca. Teraz pracuje już w serwisie jako mechanik i jest zadowolony z pensji. A ja w domu zajmuję się dzieckiem.

Pozostało 86% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni