Kilkaset osób jest pokrzywdzonych. Ludzie mają poparzone drogi oddechowe, oczy, skórę. Policjanci perfidnie psikali płynem pieprzowym w twarz – oburza się Roman Kuzimski, wiceszef zarządu regionu NSZZ „Solidarność” w Gdańsku. – W poniedziałek będzie decyzja o złożeniu sprawy do prokuratury.

Tak burzliwy przebieg miała środowa demonstracja stoczniowców, którzy przyjechali do stolicy bronić miejsc pracy. Gdy napierali na barierki przed Pałacem Kultury, gdzie odbywał się kongres Europejskiej Partii Ludowej, policjanci użyli przeciw nim żelu pieprzowego. – Jeśli był to żel pieprzowy, to podejrzewamy, że o bardzo dużym stężeniu. Zwalał z nóg potężnych mężczyzn – mówi „Rz” Kuzimski. Jego zdaniem policja użyła nadmiernych środków, bo palenie opon i kukły premiera Donalda Tuska nikomu nie zagrażało. Kuzimski opowiada, że widział, jak demonstrujący tracili przytomność. Ci, którzy próbowali im pomóc, także mieli być potraktowani preparatem. Kilkudziesięciu osobom lekarze udzielili pomocy. – Oparzenia pierwszego stopnia tułowia, ramion, dróg oddechowych, tak wpisywali lekarze w kartach – zaznacza Kuzimski.

Komendant główny policji gen. Andrzej Matejuk broni podwładnych. – Z relacji świadków i zapisu monitoringu wynika, że działania policji były adekwatne do zagrożenia – mówił w czwartek w programie „24 godziny”. Twierdził, że to protestujący sprowokowali policjantów, bo rzucali w nich petardy i drzewce ze sztandarów. Jego zdaniem funkcjonariusze mieli więc prawo użyć żelu pieprzowego, by zapobiec przedarciu się protestujących pod PKiN. Komendant główny powołał jednak specjalną komisję, która oceni prawidłowość działań policji i zbada użytą substancję.

O wyjaśnienia w sprawie interwencji policji poprosił rząd w imieniu prezydenta szef BBN Aleksander Szczygło.