Premiera Donalda Tuska wzywa do ich natychmiastowego wycofania.
W specjalnym oświadczeniu Marek Jurek odniósł się do [link=http://www.rp.pl/artykul/55720,438068.html]ujawnionych kilka dni temu przez "Rz"[/link] założeniach do nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, nad którymi pracują posłowie. Wynika z nich m.in., że urzędnicy będą mogli łatwiej niż dotychczas odebrać dziecko rodzicom.
Jak pisze Marek Jurek, szykowana ustawa zakłada, że pracownicy socjalni nabędą prawo zabierania dzieci rodzicom bez decyzji sądu. Dodaje, że w poradniku pracownika socjalnego, zamieszczonym na stronie internetowej Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej do form przemocy zaliczono m.in. krytykowanie zachowań seksualnych. "Wynika z tego, że rodzice mogą stracić swe dzieci, bo – ostrzegając je przed zagrażającymi im niebezpieczeństwami – krytykowali na przykład przypadkowe kontakty seksualne, do jakich dochodzi w dyskotekach, czy inne formy rozwiązłości. Taka polityka godzi już nie tylko w prawa rodziny, ale po prostu w normalne życie społeczne, którego nie ma bez przekazu wartości moralnych, bez wychowania człowieka w poczuciu godności osobistej i odpowiedzialności moralnej" - ostrzega Marek Jurek.
Podkreślając, że zagrożenie nie jest teoretyczne, przypomina historię 11-letniego Sebastiana spod Lublina, który trafił do domu dziecka prosto ze szkoły. Na początku lutego zdecydował o tym sąd na podstawie opinii kuratora, bez wysłuchania racji rodziców. Z opinii wynikało, że rodzice chłopca nie radzą sobie z wychowywaniem dziecka. Głównym problemem miały być problemy finansowe (oboje nie pracują, rodzina żyje z renty dziadka i zasiłków opieki społecznej) i zdrowotne (matka cierpi na depresje, chorujący od lat na cukrzycę ojciec przeszedł niedawno dwie amputacje nogi). Jednocześnie sąd wszczął postępowanie dotyczące rozważenia ograniczenia władzy rodzicielskiej. "Nie ma zgody na przemoc władzy wobec rodziny!" - oświadczył Marek Jurek komentując bulwersującą sprawę 11-latka.