Trójmiejskie osiedle, szósta rano. Mieszkanie młodego współwłaściciela firmy produkującej zaawansowane urządzenia radionawigacyjne. Łomot do drzwi, krzyki: „Policja, otwierać!". A potem kolejne: „Gleba, gleba". Skopany przez funkcjonariuszy, rzucony na ziemię biznesmen, szarpana kobieta w zaawansowanej ciąży, lufy broni palnej przy głowie przerażonego kilkuletniego dziecka. Wszystko w majestacie prawa.
A potem wielomiesięczny areszt, zastraszania przeplatane obietnicami łagodnego wyroku, jeśli przedsiębiorca przyzna się do winy, wieloletnie przewlekłe śledztwo najeżone absurdami, utrata firmy przejętej za bezcen przez powiązane z władzą osoby i wreszcie, po siedmiu latach, umorzenie z powodu braku znamion przestępstwa.
– To nie fikcja. To historia, która rzeczywiście miała miejsce. Tu, w naszym kraju – mówi „Rz" Mirosław Piepka, producent filmowy i scenarzysta. Współautor, wraz z Michałem Pruskim, scenariusza „Czarnego Czwartku", filmu o Grudniu '70.
Przed kilkoma miesiącami panowie zabrali się do pracy nad kolejnym filmem – „Układ zamknięty". Opowiada o patologii w urzędach państwowych, wszechwładzy skarbówki i prokuratury skutecznie niszczącej nawet najmocniejszego przedsiębiorcę. To pierwsza polska fabuła o układzie władzy przeciwko biznesowi. Reżyserii podjął się Ryszard Bugajski, w rolach głównych mają wystąpić m.in. Janusz Gajos, Kazimierz Kaczor i Adam Woronowicz.
To się dzieje naprawdę
– Kanwą „Układu zamkniętego" są prawdziwe wydarzenia. Ale scenariusz skonstruowano tak, by była to opowieść uniwersalna – mówi „Rz" Alicja Dawidziuk, rzeczniczka prasowa produkcji.