Emigranci: jak zrobić biznes za granicą

Hotele, firmy handlowe, gastronomia – Polacy z sukcesem prowadzą za granicą biznesy

Aktualizacja: 18.10.2011 11:01 Publikacja: 18.10.2011 03:22

Jacek Ostrowski, właściciel firmy eksportującej odzież, odebrał biznesową nagrodę z rąk królowej Elż

Jacek Ostrowski, właściciel firmy eksportującej odzież, odebrał biznesową nagrodę z rąk królowej Elżbiety II

Foto: Archiwum firmy Yellow Octopus LTD

– Zaczynałam od obierania ziemniaków – wspomina Ewa Chilińska-Baftija, rodowita krakuska, od 1989 r. mieszkająca w Austrii. – Wszystkie dyplomy mogliśmy sobie powiesić na ścianie. Mój mąż, choć jest historykiem, pracował w tartaku.

Pani Ewa przyjechała do obcego kraju z rodziną i bez pieniędzy. – Z pierwszą pensją poszłam do sklepu i zamiast mleka kupiłam kwaśne mleko. Wtedy postanowiłam, że nie będę ciemniakiem i nauczę się niemieckiego – opowiada. – Zrobiłam też w Austrii prawo jazdy. I to bez tłumacza. Nie było dla mnie rzeczy niemożliwych.

Dziś prowadzi dwa hotele w Ramingstein w regionie salzburskim. Jak z pomocy kuchennej awansowała na bizneswoman? Do zakupu pierwszego obiektu zachęcił ją brat. – Powiedział: „Jest taki stary hotel, kup go, bo ty masz chyba dobrą rękę do biznesu" – wspomina rozmówczyni „Rz".

Wzięła kredyt, zrobiła remont. Potem przez lata budowała markę hotelu Gasthof Durigon i zabiegała o klientów. Biznes zaczął się kręcić. Za sukcesem pierwszego hotelu przyszedł pomysł na zakup drugiego.

Polkę docenili hotelarze z Ramingstein. W zeszłym roku wybrali ją na prezesa izby turystycznej. Promuje gminę za granicą, we wrześniu na targach turystycznych zachęcała Polaków, by na wypoczynek wybrali się właśnie tam. – Od kiedy została prezesem, przyjeżdża do nas coraz więcej gości. Jej pracę i ja, i hotelarze oceniamy wzorowo – podkreśla Franz Winkler, burmistrz Ramingstein. Zaznacza, że dzięki Chilińskiej-Baftii turyści przyjeżdżają nawet latem. Wielu z nich to Polacy. W ściąganiu ich do Austrii pomaga założone przez Chilińską-Baftiję biuro podróży w Krakowie.

U królowej Elżbiety

W tym samym czasie, gdy pani Ewa zakładała biuro podróży, Jacek Ostrowski w Wielkiej Brytanii rozkręcał w sypialni własnego mieszkania swój pierwszy emigracyjny interes.

Zaczynał w Szczecinie w oddziale międzynarodowej korporacji. Potem przeniósł się do Wielkiej Brytanii. Przyznaje, że wiodło mu się nie najgorzej, ale pokusa stworzenia czegoś własnego była silniejsza. – Zdałem sobie sprawę, że chcę być reżyserem swojego życia, a nie aktorem realizującym cudze scenariusze – mówi Ostrowski.

Chciałem być reżyserem swojego życia, a nie tylko aktorem. Jacek Ostrowski, właściciel firmy Yellow Octopus

Zwrócił uwagę na branżę odzieżową, choć nie miał w niej doświadczenia. – Uznałem, że moją mocną stroną jest znajomość regionu Europy Wschodniej, a szansą angielska odzież, gdyż zawsze cieszyła się u nas popularnością – opowiada.

Tak powstała firma Yellow Octopus handlująca z 20 krajami na trzech kontynentach. Rok temu jej sukcesy doceniła królowa Elżbieta II. Osobiście wręczyła mu prestiżową brytyjską nagrodę biznesową – Queen's Awards for Enterprise 2010. – Po pięciu latach w biznesie znalezienie się w Pałacu Buckingham i możliwość rozmowy z królową i księciem Filipem są bezcenne – podkreśla Ostrowski.

– Dobrze prosperujący biznes założony przez Polaków od zera? Event Probat z Akwizgranu. W tym, co robią, są naprawdę z górnej półki – zapewnia Wiesław Lewicki, prezes Kongresu Polonii Niemieckiej.

Firma powstała w 2005 r., zajmuje się organizacją imprez. Stworzyło ją dwóch Polaków – Robert Górski i Marcin Zieliński. Górski, student politologii, pracował w gastronomii. Po kilku latach postanowił, że lepiej organizować bankiety samemu. Z kolegą po hotelarstwie wziął się do tworzenia własnego biznesu. Przez pierwszy rok walczyli o przetrwanie. – Było bardzo biednie – wspomina Górski.

Cztery lata później osiągnęli już milion euro obrotu. – Mieliśmy wielkie szczęście. Nawiązaliśmy współpracę z lokalną gazetą, której za darmo organizowaliśmy imprezy. Dzięki temu dostaliśmy darmową reklamę. I wtedy wszystko zaczęło się układać – tłumaczy Górski. Dziś firma zatrudnia 20 osób.

Przepis na sukces

– Mówi się, że w Ameryce spełniają się sny, ale jak widać, w Austrii też może się udać. Osiągnęłam dokładnie to, co chciałam – zapewnia Ewa Chilińska-Baftija. Przyznaje, że biznes wymaga poświęceń. – Przez 21 lat byliśmy cztery razy na urlopie – zaznacza.

Jacek Ostrowski: – Jeśli chce się osiągnąć sukces, nie można się jednak zarzynać. Standardowo pracuję osiem – dziewięć godzin. Jeżeli ktoś nie umie zorganizować sobie dnia w taki sposób, żeby pracować mniej więcej tyle godzin, to znaczy, że coś jest nie tak.

Chilińska-Baftija uważa, że sukces w znacznej mierze zawdzięcza kuchni, której szefem jest jej mąż. – Dla każdego kraju gotujemy inaczej, naszą stołówkę wyróżnia jeszcze to polskie „czym chata bogata" – podkreśla.

Robert Górski zwraca uwagę, że ogromną rolę w sukcesie odegrało wywiezione z Polski nastawienie. – Zawsze na imprezach dajemy więcej, niż musimy. Nasza konkurencja bardziej kalkuluje, np. co do sztuki wylicza liczbę róż na stołach. I to nas właśnie wyróżnia – zaznacza.

– Nasze korzenie określane są jako odwaga i wymachiwanie szabelką. Widać w biznesie zamieniają się w upór i konsekwencję działania –mówi Leszek Mellibruda, psycholog biznesu. – W biznesie Polacy, zwłaszcza ci, którzy pochodzą z małych miasteczek i wsi, są uparci i trudno ich złamać.

—Adam Tycner

—Agnieszka Niewińska

Społeczeństwo
Młodzi wcześniej testują z „promilami”
Społeczeństwo
Sondaż: Składka zdrowotna dla przedsiębiorców w dół? Znamy zdanie Polaków
Społeczeństwo
Nawet 27 stopni w majówkę. Ale w weekend pogoda się zmieni
Społeczeństwo
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Kto ucieknie z kraju, gdy wybuchnie wojna
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają pontyfikat papieża Franciszka?