Konkretnie chodzi o dwie całodniowe świetlice terapeutyczne w Chrzanowie i Radwanowicach pod Krakowem. Z terapii w tych ośrodkach korzystają przede wszystkim dzieci z podkrakowskich wsi z zespołem Downa i porażeniem mózgowym.
– Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych nas wspiera od lat i za to dziękuję. Jednak te dwie świetlice, które znalazły się na dalszych miejscach, mają olbrzymie znaczenie dla tych dzieci – mówi "Rz" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Twierdzi, że przerwanie zajęć zniweczy dotychczasowe efekty terapii. – Te dzieci są rozrzucone po wielu wsiach, z których je dowozimy. Nie będą w stanie znaleźć miejsc w innych ośrodkach, a ich rodziców nie będzie stać na dojeżdżanie na terapię dalej – mówi duchowny.
Małgorzata Urbanik, która w Radwanicach jest kierownikiem warsztatów terapii zajęciowej, uważa, że bez dotacji dalsza praca będzie niemożliwa.
– Tu chodzi o stosunkowo niewielkie pieniądze, około miliona złotych. Państwo wręcz na nas zyskuje, bo wydaje mniej pieniędzy na naszych wychowanków. Dość powiedzieć, że koszt miesięcznego utrzymania wychowanka u nas to 1800 zł. W podobnych ośrodkach państwowych suma ta sięga 3 tys. – mówi.
Koszt jest tak niski, gdyż prywatne fundacje znacznie oszczędniej dysponują funduszami i częściej korzystają z pomocy wolontariuszy.