Rz: Czy monitorowanie losów dziecka jest potrzebne?
dr Mariola Racław: Sama koncepcja nie jest zła, ale istotne są szczegóły. Dzisiaj system monitorowania losów dziecka nie istnieje. Dopiero kiedy w wieku 6–7 lat dziecko idzie do szkoły, czyli dostaje się do instytucji, odkrywa się cały ogrom zaniedbań, które dotąd miały miejsce – o ile wcześniej nie wydarzy się sytuacja, która wymaga interwencji policji. Jednak taki nowy system obejmie dzieci w wieku szkolnym. A co z młodszymi? One dalej będą poza kontrolą, nadal nie będziemy wiedzieć, co się dzieje z małym dzieckiem. Systemy monitorujące zdrowie dziecka są fikcją.
Czy zbieranie danych nie naznaczy dziecka i rodziny?
Kolejne pytanie, na ile ten nowy system będzie wspierał rodzinę i dziecko, a nie generował nieufność w stosunku do rodziny. Czy nie stanie się tak, że będzie etykietować rodzinę, która np. jest uboga, niesamodzielna. Dziecko może być zaniedbane także dlatego, że mama nie ma za co kupić mu butów. Koncepcja musi być przemyślana, żeby nie generować kolejnej rzeszy urzędników i by zapełnić luki informacyjne, które teraz istnieją, np. dotyczące małego dziecka. Taki system powinien być stworzony na zasadzie spójności z istniejącymi komórkami, które zajmują się rodziną.
Gdy pomoc społeczna będzie źle działała, monitoring nie pomoże.