Jedna z bożonarodzeniowych tradycji nakazuje zostawić przy wigilijnym stole miejsce dla zbłąkanego wędrowca. Czy zajmie je imigrant? Raczej nie, bo Polacy mimo że sami chętnie przeprowadzają się za granicę, na tych, którzy chcą do nas dołączyć, patrzą nieufnie. Potrzeba lat, aby imigrant wtopił się w polskie społeczeństwo i został zaproszony do stołu.
Jak świętować po polsku
– Przez pierwsze lata w Polsce Wigilię spędzałam razem z koleżankami, z którymi wynajmowałam mieszkanie. Robiłyśmy uroczystą kolację – bardziej ukraińską niż polską, bo nie wiedziałyśmy, jak się świętuje po polsku. Na naszym stole dominowała kutia, która u nas jest symbolem dobrobytu i wróżbą pomyślności na najbliższy rok – opowiada Viktoria Levandowska, która przyjechała do Polski na studia i została na dłużej. Teraz, po kilku latach, chodzi już na wieczerze do zaprzyjaźnionych Polaków. – Ale wśród znajomych Ukraińców jestem jedną z nielicznych osób, która ten wieczór spędza w polskim domu – opowiada Levandowska.
Na spędzanie czasu we własnym gronie nastawiają się także mieszkający w Polsce Wietnamczycy (jest ich aż 30 tys.). – To w znacznej części naród katolicki, dlatego podobnie jak w Polsce świętują Wigilię Bożego Narodzenia. A ponieważ są to ludzie, którzy przyjechali z kraju pełnego mniejszości narodowych, to bardzo łatwo przejmują polskie zwyczaje – mówi Robert Krzysztoń, który razem z żoną Ton Van Anh pomaga nielegalnie mieszkającym w naszym kraju Wietnamczykom. Co pojawia się u nich na wigilijnym stole? – Karp, kapusta z grzybami i sajgonki. Chociaż te sajgonki to uproszczenie, bo często są też inne potrawy kuchni wietnamskiej – opowiada Krzysztoń.
Ale Wietnamczycy w Polsce świętują także wtedy, gdy są buddystami. – To uduchowieni ludzie, którzy bardzo chłoną świąteczną atmosferę. Mają wtedy więcej wolnego czasu i są w dobrym nastroju, więc w te dni chętnie odwiedzają znajomych – mówi Krzysztoń.
Imigranci opowiadają, że wśród Polaków jest tak duże przywiązanie do tradycji rodzinnego spędzania wigilijnego wieczoru, że na zaproszenie do stołu mogą liczyć praktycznie tylko ci, którzy mają tu rodzinę. Na szczęście są jednak wyjątki.