Po polskich drogach porusza się armia kierowców bez dokumentów – nigdy nie zrobili prawa jazdy lub je utracili.
Ostatni spektakularny przykład: Władysław Serafin, szef kółek rolniczych, został zatrzymany – jak podały media – gdy w terenie zabudowanym, gdzie wolno się poruszać 50 km na godzinę, jechał 111 km na godzinę. Okazało się, że od trzech lat nie miał prawa jazdy. Osób, które jeżdżą bez uprawnień i w ubiegłym roku przyłapała je policja, było ponad 31 tys. – wynika z danych Komendy Głównej Policji. Z tej liczby aż 26 tys., czyli ok. 80 proc., w ogóle nie miało prawa jazdy!
24 mln pojazdów porusza się po polskich drogach. 17 mln to samochody osobowe
Druga kategoria to ok. 5 tys. kierowców, wobec których sąd orzekł zakaz prowadzenia pojazdów i odebrał im dokument, np. za prowadzenie po alkoholu lub spowodowanie wypadku. Jednak rzeczywista skala zjawiska jest znacznie większa. – Istnieje niewątpliwie czarna liczba tych, którzy stracili prawo jazdy lub go nie mają, a podejmują ryzyko i poruszają się po drogach. Choć w ub.r. policja przeprowadziła 6 mln kontroli, nie jest w stanie wszystkich wyłapać – mówi insp. Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego KPP. W kraju jest 24 mln aut, w tym 17 mln osobowych. Kontrolowane jest więc średnio co czwarte. Głównie ciężarówki.
Nieoficjalne szacunki policyjnych ekspertów mówią, że takich kierowców bez uprawnień może być nawet pół miliona. Jest też nowy trend: kiedyś była to domena młodych, dzisiaj coraz częściej są to ludzie dojrzali. – To osoby w średnim wieku, które np. podchodziły do egzaminu na prawo jazdy i nie zdały. Prowadzą biznes, muszą jeździć, więc ryzykują – mówi Sławomir Konieczny, rzecznik policji w Gorzowie Wielkopolskim.