Gdy premier Donald Tusk ogłaszał w styczniu bieżący rok Rokiem Rodziny, mówił, że będzie on dla niej „przełomowy". Tak jednak nie będzie. Z czterech najważniejszych rządowych rozwiązań przedszkola wylądowały w koszu, „Mieszkanie dla młodych" jest odroczone o pół roku, dopłaty do emerytur za opiekę nad dziećmi okazują się być bublem prawnym, a roczne urlopy macierzyńskie wciąż czekają na decyzję rządu. Gabinetowi udało się za to szybko odebrać becikowe i ulgę w PIT lepiej zarabiającym.
1
Tanie i dostępne przedszkola? Nie teraz. Sztandarowy projekt rządu, który obiecywał rodzicom od września tego roku przedszkole za 1 zł za godzinę pobytu, a do 2016 r. miejsca dla wszystkich trzy- i czterolatków, trafił do kosza. Rząd deklaruje wprawdzie, że rozpocznie wprowadzanie zmian za półtora roku, ale jest to więcej niż niepewne. Mówi na przykład, że miejsce dla młodszych dzieci zagwarantuje w... 2017 r. Fakty są takie, że nie będzie 320 mln zł na przedszkola w tym roku ani 1,1 mld zł w przyszłym. – Dostępne i tanie placówki to lepsza edukacja najmłodszych i ułatwienia dla rodziców w godzeniu pracy i obowiązków rodzinnych – krytycznie ocenia te decyzje Stanisław Kluza z SGH.
2
Mieszkanie dla rodziców? Nie w tym roku. W grudniu ubiegłego roku zakończył się program „Rodzina na swoim". Miał go już od lipca tego roku zastąpić program „Mieszkanie dla młodych". Pomoc ma być wyższa, o 5 proc., dla rodzin wychowujących dzieci, a dodatkowe wsparcie otrzymają osoby, którym po zakupie mieszkania urodzi się trzecie (lub kolejne) dziecko. Okazuje się, że ta obietnica też nie zostanie spełniona. W projekcie ustawy nie ma już lipcowej daty. Z dopłat skorzystają rodziny, które kupią mieszkanie w 2014 r. lub później.
3
Dopłaty do ZUS i KRUS? To bubel. Niepewna jest też obiecana przy wydłużeniu wieku emerytalnego na podstawie kompromisu Tusk–Pawlak refundacja składek z budżetu na emeryturę dla zajmujących się dziećmi. Obecnie dostają ją tylko pracownicy na urlopach wychowawczych. Rząd obiecał je samozatrudnionym, rolnikom i nieubezpieczonym.
Prace stanęły jednak w miejscu, bo sejmowi eksperci wskazują, że ustawa jest wadliwa. Bożena Kłos, specjalista ds. społecznych w Biurze Analiz Sejmowych, w opinii z 1 lutego podkreśla, że „wątpliwe jest obejmowanie ubezpieczeniem emerytalnym osób, które nigdy nie były aktywne zawodowo". Może to zniechęcać do pracy. Ma też zastrzeżenia do opłacania składek rolnikom. W podobnym tonie (opinia z 18 lutego) pisze dr hab. Magdalena Szczepańska, ekspert ds. legislacji w Biurze Analiz Sejmowych. Wskazuje, że refundacja składek niepracującym rodzicom narusza ideę ubezpieczeń społecznych. A opłacanie ich rolnikom „stanowiłoby nieuzasadnione uprzywilejowanie".