Rz: Bursztyn od dawna włada wyobraźnią Polaków. Miała w tym też udział Bursztynowa Komnata, która po wojnie stała się symbolem zaginionego skarbu. Czym ona właściwie była?
Leszek Adamczewski:
To wystrój gabinetu – bursztynowe wykończenie ścian – pierwotnie należący do urzędującego w Berlinie króla Prus Fryderyka Hohenzollerna, wykonany na początku XVIII wieku przez najlepszych mistrzów bursztyniarskich. Następca Fryderyka ofiarował te arcydzieła carowi Rosji Piotrowi Wielkiemu i komnata przeniosła się do Petersburga, a potem do miejscowości Carskie Sioło, obecnie Puszkin. Stamtąd właśnie w 1941 roku zrabowali ją Niemcy i przewieźli w skrzyniach do zamku w Królewcu.
Ale gdy w kwietniu 1945 roku Armia Czerwona podbiła Prusy Wschodnie, już komnaty na zamku nie zastała...
Hipotez było wiele: a to, że Niemcy wywieźli ją do Saksonii lub Turyngii, a to, że ukryli ją gdzieś na terenie Polski – w Bolkowie, Górach Sowich, Pasłęku czy fortyfikacji międzyrzeckiej albo że spłonęła ona podczas oblężenia Królewca przez radzieckich żołnierzy. Ale to nie jest wcale takie pewne, że Rosjanie komnaty nie zastali na zamku.