Pomysł blokady najpopularniejszego szlaku w Tatrzańskim Parku Narodowym narodził się spontanicznie wśród internautów, gdy 10 sierpnia padł jeden z koni, które ciągną wozy z turystami. Na Facebooku powstał profil: „Spacerem do Morskiego Oka – blokujemy transport konny". Jego założyciele napisali: „Nigdy więcej śmierci konia na trasie do Morskiego Oka. Czas skończyć z tradycją znęcania się nad zwierzętami", i na niedzielę 24 sierpnia zwołali ogólnopolski protest.
Jeszcze kilka dni temu swój udział w akcji deklarowało ponad 840 osób. Wczoraj było ich już 3,6 tys., a kolejnych 2,4 tys. pisało, że być może się dołączy. Część internautów zaczęła także organizować transport na niedzielę, m.in. z Krakowa i Katowic. Do protestu przyłączyło się też kilka organizacji działających na rzecz zwierząt.
Nastroje są bojowe. „Potrzebujemy osób, które nie boją się dostać batem" – pisze jedna z internautek.
– Nie spocznę, dopóki ostatni koń nie zejdzie z tego szlaku – mówi „Rz" Dorota Wiland z Fundacji na rzecz Ochrony Zwierząt Ius Animalia, która wspiera protest. – Ale nasza akcja będzie miała charakter pokojowy. Nie będziemy trzymali się za ręce, siadali na ulicy i wchodzili w jakieś utarczki z fiakrami – przekonuje.
Zapowiada, że w milczeniu przespacerują się do Morskiego Oka i w ten sposób zwrócą uwagę na problem znęcania się nad zwierzętami.