Tomku, spotkałeś się z takimi sytuacjami?
Aż z takimi nie, ale oczywiście spotkałem się. To jest zjawisko, które wydawałoby się, wygasło i wymarło, ale to były tylko pozory. Ono żyło sobie znakomicie w uśpieniu. Ja pamiętam doskonale rok 1968 i antysemicką nagonkę wtedy i wyjazdy ludzi z Polski i tak dalej, i tak dalej. Pamiętam, jak w żonę Roberta Brylewskiego Wiwianę, która jest ciemnoskóra, idącą w pobliżu domu, w centrum miasta, z małymi dziećmi rzucano kamieniami. Więc to nie jest nowość. Natomiast cały ten splot wydarzeń, który doprowadził do tego, że tego typu pomysły na świat, na życie stają się coraz powszechniejsze, to jest tragedia, to nie tylko polska tragedia, bo w Stanach Zjednoczonych i w wielu krajach europejskich dzieje się podobnie. Właściwie nikt nie ma dobrego pomysłu, co z tym zrobić.
Jeszcze przed tą rozmową, myśląc precyzyjnie o tym wszystkim, pomyślałem, że przecież mamy te paragrafy 256, 257 i 119 Kodeksu Karnego, które przewidują kary za takie zachowania. A od lat przecież widzimy takie zachowania, już nawet nie sięgając do tych historycznych przykładów, o których mówiłem, i nikt z tego nie wyciąga wniosków.
Czytaj więcej
W Zamościu pod adresem wykonawców folkowego festiwalu popłynęły pogróżki, wzywano Straż Miejską....
Ale w gruncie rzeczy, czy cię to nie dziwi? Jesteśmy w Europie od 2004 roku, już ponad 20 lat. Na ulicach polskich miast są dziesiątki Hindusów, Pakistańczyków, ludzi ciemnoskórych. Mimo że to jest zjawisko powszechne, codzienne, tego typu złe emocje wciąż się rodzą, a może nawet nasilają.
Nasilają się. Jest też tak, że oczywiście im bardziej Polska staje się ponownie krajem wieloetnicznym, oczywiście w stosunkowo niewielkim stopniu, tym łatwiej jest wzbudzać tego typu emocje u ludzi, którzy są na tego typu emocje z różnych powodów podatni. Z jakich powodów? Jest mi strasznie trudno powiedzieć. Ja się całe życie zastanawiam, od wspomnianego przeze mnie 1968 roku, kiedy nie miałem jeszcze 13 lat skończonych i to się wszystko działo na moich oczach. Zastanawiałem się i do dziś nie znam odpowiedzi na to pytanie, jak to jest możliwe, że w kraju, w którym naziści, okupowanym przez nazistów, w którym naziści mordowali systemowo ludzi określonych narodowości, w tym Żydów w ogromnych liczbach, jak jest możliwe, że w tak krótkim czasie dochodzi do jawnie antysemickich, otwartych kampanii władz państwowych? Do dziś tego nie rozumiem, ale ponieważ to przeżyłem, to niestety mnie to nie dziwi. Byłem pełen najgorszych obaw od lat, widząc, jak bo to narastało powoli, ale konsekwentnie i starałem się zabierać głos tam, gdzie tylko mogłem w tej sprawie. Niewiele mogłem, tym bardziej, że, jak mówię, nie znam odpowiedzi, tak samo jak zdaje się cały świat zachodni jej nie zna, nie wie jak sobie poradzić z narastającym procesem migracyjnym, który jest oczywiście nieuchronny z wielu powodów, ale nikt nie ma dobrego pomysłu, jak sobie radzić w sytuacji, w której liczba przybyszów rzeczywiście przekracza, może to jest niepoprawne politycznie, co powiem, ale przekracza pewną masę krytyczną i pojawiają się problemy. Problemy dwojakiego rodzaju. Raz, że przybysze czują się obco, a jednocześnie ich ogromna liczba bardzo łatwo budzi tego typu emocje, sentymenty, które oczywiście nie budziłyby się i nie rozpalałyby się tak gwałtownie, gdyby nie były podsycane. No i tutaj właściwie dochodzimy do sedna sprawy, bo przecież cała ta historia, która się dzieje w tej chwili w Polsce, to jest historia podsycana, organizowana. Te bojówki pana Bąkiewicza biegają tam po lasach, czy po tych granicach z poradnikami napisanymi przez Ordo Iuris. Powiązania pana Bąkiewicza też nie powinny dla ludzi stanowić tajemnicy. No i jak się temu przyjrzeć, to Polska stała się krajem, który właściwie trudno nazwać krajem prawa. To jest tragiczne, dlatego że najpoważniejsze, najważniejsze urzędy ustrojowe, prawne w państwie nawzajem się nie uznają. Na granicach jakieś umundurowane bojówki. Po miastach chodzą jakieś pochody nacjonalistów, nawet tutaj po Sopocie się panowie przespacerowali, wykrzykując rasistowskie, ścigane przez Kodeks karny hasła. Nie rozumiem.
Jak na to reagować? Czy my powinniśmy podchodzić do tego z dystansem? Czy też zaangażować się bardziej w reakcję, jako obywatele?
Zdaje się, że tylko obywatele mogą uratować kraj przed czymś, co może być jakąś formą faszyzmu. Ale nie o terminy tu chodzi, tylko że w sytuacji, w której pojawia się jakiś problem na granicy, nawet jeżeli jest rozdmuchany, nawet jeżeli jest częściowo wydumany, nawet jeżeli się zdarza, że policjanci niemieccy ułatwiają sobie pracę i faktycznie są takie przypadki „przerzucania”, o których ci samozwańczy obrońcy granic mówią, to jeżeli się pojawia tego typu problem, to problem się rozwiązuje. I od tego mamy władze państwowe, żeby takie problemy rozwiązywać, a nie pozostawiać sytuację, która nabrzmiewa, która jest podsycana, która jest rozdmuchiwana w mediach społecznościowych. Oczywiście ponad jakąkolwiek racjonalną miarę i w oderwaniu od tego, co tam się rzeczywiście dzieje. Po paru dniach mamy naprawdę gigantyczny kłopot, bo sytuacja wymyka się spod kontroli, moim zdaniem.