Ufamy przede wszystkim znajomym i rodzinie. W drugiej kolejności sąsiadom, osobom, z którymi pracujemy, i proboszczowi. Mniej niż 50 proc. Polaków ufa gospodarzom ich miejscowości. Najmniej ufamy nieznajomym, których spotykamy w różnych sytuacjach społecznych. Tak wynika z badań, jakie dla Centrum Myśli Jana Pawła II przeprowadził OBOP.
Premier Donald Tusk zaufanie uczynił tematem przewodnim swojego exposé. Zapowiedział, że będzie ono mottem jego rządów. Jednak zdaniem prof. Kazimierza Krzysztofka, psychologa kultury, sondaż potwierdza, że jesteśmy społeczeństwem familiarnym. – Ufamy osobom z najbliższego kręgu. Mamy natomiast ograniczone zaufanie obywatelskie. A takie zaufanie jest potrzebne do kooperacji i komunikacji.
Co ciekawe, brak zaufania w niesprecyzowanych sytuacjach prezentują głównie osoby młode, między 20. a 29. rokiem życia. – Zaufanie jest wynikiem dobrych doświadczeń z innymi ludźmi i poczucia bezpieczeństwa w społeczeństwie – mówi socjolog dr Barbara Fedyszak-Radziejowska. – Młodzi ludzie mają za mało doświadczeń, by wiedzieć, że innym ludziom można ufać. Ten przekaz mogli otrzymać od swoich rodziców, ale z kolei ich brak zaufania do nieznajomych jest wynikiem złych doświadczeń z lat 80., gdy podsłuchy, cenzura, donosy i nieobliczalność państwa uczyły ostrożności wobec obcych. Może dlatego ludzie wierzący o centroprawicowych poglądach są nieco częściej nieufni niż niewierząca lewica.
Częściej zaufanie do nieznajomych deklarują osoby z wyższym wykształceniem, przedstawiciele kadry kierowniczej i administracji, z miast powyżej pół miliona mieszkańców. – Ich poczucie bezpieczeństwa zbudowane jest na mocnych podstawach, są społeczną elitą – mówi dr Fedyszak-Radziejowska. Natomiast zdaniem prof. Mariana Filara (LiD) Polacy najczęściej boją się jakiejś abstrakcyjnej Baby-Jagi. – Boimy się tego, czego nie znamy – mówi.
Badanie wykonano na przełomie września i października na próbie 1 tys. osób w wieku 15 lat i więcej.