Fundacja, choć nadal obraca ogromnymi środkami (ok. 5 mln zł na koncie bankowym i ponad 2 mln zł w papierach wartościowych), ma coraz mniejsze wpływy.
Na cele statutowe, a więc stypendia, wczasy rehabilitacyjne, pomoc dzieciom, fundacja wydała w 2007 r. niecałe 750 tys. zł. Przekroczyło to i tak wpływy z darowizn, które w zeszłym roku wyniosły tylko 700 tys. zł. Wzrosły koszty fundacji i wydatki na pensje dla trzech pracowników.
Krzysztof Berzyński, członek zarządu fundacji, przyznaje, że coraz trudniej pozyskiwać pieniądze od sponsorów. Fundacja zaciska pasa. Z ekskluzywnej siedziby przy ul. Bacciarellego w Warszawie przeniosła się do niewielkiego pomieszczenia przy al. Przyjaciół. – Ponieśliśmy koszty adaptacji – tłumaczy skok wydatków na administrację w ubiegłym roku Jolanta Kwaśniewska, prezes fundacji. I dodaje: – Jesteśmy małą, skromną fundacją. Pracownicy zarabiają symbolicznie po ok. 3 tys. zł brutto, ja nie biorę ani złotówki.
Fundację opuścili strategiczni sponsorzy np. Amerykańskie Centrum Kultury Polskiej w Waszyngtonie, a właściwie Albin Obal, polonijny biznesmen i filantrop, przyjaciel Kwaśniewskich. Od 2000 r. sponsorował wyjazdy polskich sierot do USA.
Kiedy w 2005 r. z centrum odeszła wieloletnia dyrektor Kaya Mirecka-Ploss, bliska znajoma Jolanty Kwaśniewskiej, nowa dyrektor centrum zerwała współpracę z fundacją.