I tutaj pojawia się dobra wiadomość dla wszystkich miłośników koni – oni już nie będą musieli czekać aż do Bożego Narodzenia, by zrozumieć, co do powiedzenia mają im ukochane zwierzaki. Naukowcy z uniwersytetu Connecticut w USA przygotowują właśnie multimedialny słownik końskiego języka.
W słowniku sytuacje, w jakich może znaleźć się koń, zostaną połączone z opisami dźwięków, jakie wtedy zwierzę może z siebie wydać. Opisowi ma towarzyszyć nagranie odpowiedniego rżenia. Dzięki temu właściciel dowie się, czy jego koń czegoś się boi, jest głodny, a może spragniony. Jak podaje telewizja Animal Planet, „informacje te mogą rzucić nowe światło na styl komunikacji koni”. Choć nie tylko. W słownikowej bazie prawdopodobnie znajdą się także dźwięki wydawane przez osły i zebry.
A co z językiem krów, owiec czy kóz? Okazuje się, że to już wyższa szkoła jazdy, ponieważ dźwięki wydawane przez te zwierzęta są zbyt mało zróżnicowane. Nie znając kontekstu, nawet specjaliści nie są w stanie odczytać z nagrania meczenia, o co chodzi kozie czy owcy. Co innego konie. Ich język jest bardziej wysublimowany i skomplikowany, co pozwala odróżnić od siebie różne rodzaje rżenia i parskania i na tej podstawie dociec, co koń chce przez to powiedzieć.
Twórcy słownika mają nadzieję, że ich dzieło przyda się nie tylko jeźdźcom i hodowcom, ale przede wszystkim weterynarzom. Nie wiadomo, czy konie się uśmieją, ale końskie zdrowie na pewno na tym wszystkim zyska.