„Rz” opisała sprawę przewodniczek Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu. Na nagraniach, które ujawniliśmy, słychać, że kobiety były obrażane przez Stefana Rosińskiego (PSL), byłego szefa placówki, i Jadwigę Podsiadły, p.o. dyrektora. Padały m.in. słowa: pindy, gnidy, wywłoki.
Dorota Karpeta, Katarzyna Wełpa, Renata Wiśniewska, Monika Sadura i Anna Jakubowska twierdzą, że kierownictwo muzeum zaczęło je prześladować, gdy zawiadomiły o swoich kłopotach Państwową Inspekcję Pracy i prokuraturę. Z nagrań wynika, że Rosiński groził im zwolnieniem i zapewniał, że ma na to zgodę marszałka Adama Struzika z PSL (muzeum podlega samorządowi województwa).
Po publikacji „Rz” sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich dr Janusz Kochanowski oraz pełnomocnik rządu ds. równego traktowania minister Elżbieta Radziszewska.
Część nieprawidłowości w muzeum potwierdziła PIP. Badająca sprawę łamania praw pracowniczych i związkowych oraz stosowania mobbingu prokuratura umorzyła postępowanie. Kobiety zapowiadają pozew do sądu pracy.
„Rz” dotarła do innego postępowania, które prowadzą śledczy z Szydłowca. Dotyczy ono wulgarnych anonimów, jakie w sierpniu otrzymały przewodniczki. – Kiedy otworzyłam kopertę, byłam przerażona – opowiada kustosz Katarzyna Wełpa.