Szef zakładowej „Solidarności” w Krośnieńskich Hutach Szkła Janusz Szopa nie ma czasu na spokojną rozmowę. – Jestem w zakładzie od czwartej rano do późnego wieczoru – opowiada.
Krąży po wydziałach, rozmawia z pracownikami, negocjuje z kierownictwem, zabiega o pomoc z zewnątrz. Przygotowuje paczki świąteczne, bo zakładu nawet na to nie było stać.
KHS już zwolniły 1500 pracowników, kolejnych 800 wkrótce straci pracę. To razem ponad połowa załogi. – Miasto zbudowane zostało na hucie, a teraz złamano nam kręgosłup – mówi Jan Fiejdasz, szef NSZZ pracowników KHS.
KHS były jedną z pięciu pierwszych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie. Produkowane w Krośnie szkło sprzedawano w 60 krajach. Pierwszą oznaką kryzysu było załamanie się rynku amerykańskiego. Władze spółki tłumaczą, że kryzys pogłębił mocny złoty, wysokie koszty energii oraz zalew szkła z Chin.
Rozgoryczeni pracownicy oskarżają zarząd spółki o nieudolność, a polityków i rząd o brak jakiejkolwiek pomocy.