Choć sam używa pseudonimu Grog, Australijczycy mówią o nim Grog’s Gamut, czyli dosłownie Gama Groga. Dał się poznać jako wnikliwy komentator niedawnych wyborów parlamentarnych – niezależny, anonimowy, najpopularniejszy spośród australijskich blogerów.
– Kim jest? – pytano głośno w Canberrze podczas niedawnej konferencji o roli tzw. mediów społecznych, głównie portali społecznościowych. – To ja – odpowiadało żartem kilka osób. Dość nieoczekiwanie zagadkę pomógł rozwiązać „The Australian”, uznając, że w interesie społecznym leży ujawnienie tożsamości blogera.
Okazał się nim Greg Jericho, urzędnik państwowy. Uzasadniając swą decyzję, gazeta stwierdziła, że wykazywał on wyraźne preferencje polityczne, a kodeks służby cywilnej stwierdza, iż jest ona apolityczna. W swym blogu Grog’s Gamut autor odpowiedział gorzko, że „można tworzyć anonimowy blog, pod warunkiem że nie czyni się tego zbyt dobrze”. Dowodził, że jego tożsamość nie ma znaczenia – nikt przecież nie czytał jego blogu ze względu na niego samego. „Czy to mój koniec jako blogera i jako urzędnika państwowego? Mam nadzieję, że nie. Lubię moją pracę, wykonuję ją sprawnie. Nie sądzę, bym działał sprzecznie z kodeksem urzędnika (...). Jeśli aby utrzymać moją pracę, będę musiał zaprzestać pisania blogu, uczynię to. W sumie to tylko hobby. Może się zabiorę za pisanie powieści. Byłoby smutno, ale takie jest życie”.
Pod tymi słowami i internauci piszą: „Mam nadzieję, że będziesz kontynuował blog o polityce”, „Grog, ufam, że ta sprawa nie powstrzyma cię od kontynuowania pisania swego wspaniałego blogu”.
Na blogach, a także na Twitterze nastąpił za to atak na „The Australian”, a zwłaszcza na autora tekstu o Grogu. Autorzy żądali od redakcji, by podała, jak jej zdaniem bloger złamał kodeks urzędnika.