– To rok tragedii. Ten straszny rok 2010. Nie wiem, który już raz przemawiam na pogrzebie – mówił w czwartek Jarosław Kaczyński podczas uroczystości pogrzebowych Marka Rosiaka, zamordowanego w Łodzi działacza PiS.
[srodtytul] Żałobne kondukty[/srodtytul]
W setkach pogrzebów uczestniczyły w tym roku też miliony Polaków. Za pośrednictwem mediów obserwowaliśmy kolejne odsłony narodowych katastrof. Rzędy trumien, żałobne kondukty, msze i ceremonie pożegnalne z udziałem państwowych władz.
Pierwsze kataklizmy, o czym mało kto pamięta, zaczęły się już zimą. Wichury i śnieżne zamiecie przyniosły śmiertelne żniwo, a ludzie byli odcięci od świata przez wiele tygodni. Potem była powódź. Pierwsza fala, druga fala, trzecia fala. Tysiące osób straciły dobytek całego życia, niektórzy stracili także życie. Między śniegiem a powodziami – 10 kwietnia – wydarzyła się straszliwa katastrofa smoleńska, w której zginęło 96 osób. W jednej sekundzie Polska straciła część swojej elity politycznej, z prezydentem i jego małżonką.
Na tym nie koniec tragedii. Wypadek polskiego autokaru w Niemczech (13 ofiar śmiertelnych) i krótko potem równie tragiczny wypadek busa na Mazowszu (18 ofiar). I kolejne ogłaszanie okresu żałoby narodowej. Ostatnim akordem tego ciągu zdarzeń był mord w łódzkim biurze PiS.