Reklama

Polacy kupują tytuły szlacheckie

Fałszywe genealogie herbowe i bezwartościowe tytuły arystokratyczne są coraz bardziej pożądane

Publikacja: 04.03.2011 19:24

Polacy kupują tytuły szlacheckie

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Czytaj więcej od soboty w tygodniku Plus Minus

Być hrabią lub przynajmniej dobrze urodzonym. Taką ambicję przejawia wielu Polaków. Są wśród nich politycy, artyści, naukowcy. Dla zaspokojenia swoich aspiracji gotowi są wiele poświęcić.

– Arystokracja i jej życie interesują przeciętnego Polaka. Proszę spojrzeć, ile miejsca poświęcają temu media. Relacje z wydarzeń w arystokratycznym świecie, na przykład planowanego ślubu księcia Williama, są bardziej atrakcyjne niż skandale Dody – mówi Henryk Sobański należący do znanej rodziny arystokratycznej.

Ale nie wszystkich zadowala podglądanie życia arystokracji, niektórzy przebojem chcą wejść w jej szeregi.

Poprawione metryki i wypisy z aktów urodzenia, a nawet dokonywanie fałszerstw w księgach parafialnych. To praktyka, z jaką spotykają się konsultanci genealogiczni w istniejącym od 1995 roku Związku Szlachty Polskiej, jedynej organizacji zrzeszającej ludzi, którzy muszą udokumentować swe szlachectwo.

Reklama
Reklama

- Bezczelne. Trudno inaczej określić pewne osoby. Mają niesłychany tupet. Kiedy przejrzy się ich mistyfikacje, reagują histerią i wrzeszczą – opowiada genealog Adam Pszczółkowski.

Zasady w heraldyce polskiej są oczywiste – szlachectwo dziedziczy się po mieczu, z legalnych związków. Nie pomogą dobrze urodzone ciotki ani matka szlachcianka.

Tych zasad nie uwzględniają coraz bardziej liczne bractwa, konfraternie czy inne stowarzyszenia, które hojnie obdarowują swych członków hrabiowskimi tytułami.

– Niestety, jest to praktycznie bezkarne, choć szkodliwe społecznie. Takie organizacje żerują na ludzkiej niewiedzy, próżności i kompleksach. Jeśli ktoś wie, o co chodzi, to rozumie, że przyjmując takie tytuły, łatwo się ośmieszyć – mówi Michał Niemirowicz-Szczytt, rzecznik prasowy Związku Szlachty Polskiej.

Ambicję, by uchodzić za dobrze urodzonego, przejawiają też politycy, którzy w oczach opinii publicznej często bezpodstawnie uchodzą za arystokratów. Działają jednak w sposób subtelny, stosując zabiegi z pogranicza PR i marketingu.

– Nigdy nie dementować. Ta taktyka przynosi rezultaty. Proszę bardzo, niech dziennikarze i koledzy z partii uważają, że jestem arystokratą, ja nie powiem ani słowa, by wyprowadzić ich z błędu. Krzysztof Tyszkiewicz, rzecznik Platformy Obywatelskiej, a także Andrzej Potocki z dawnej Unii Wolności są tego znakomitym przykładem – mówi genealog dr Marek Jerzy Minakowski.

Reklama
Reklama

Krzysztof Tyszkiewicz, rzecznik Platformy Obywatelskiej, a także Andrzej Potocki z dawnej Unii Wolności są tego znakomitym przykładem – mówi genaolog dr Marek Jerzy Minakowski dodając, że i Radek Sikorski nie mówi głośno, że nie ma nic wspólnego z gen. Sikorskim.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Co przyciąga do Polski ukraińskich imigrantów? Wyniki badania
Społeczeństwo
Budżet Mazowsza na 2026 rok. Administracja pochłonie więcej niż zdrowie
Społeczeństwo
Zaborów nie widać. Usług publicznych też nie. I zyskuje na tym Konfederacja
Społeczeństwo
Jak zgłosić rosyjski dron przez telefon?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama