Reklama

Byli stoczniowcy w roli statystów

Stoczniowcy z zamkniętego zakładu zarobią 45 euro za dzień – jako statyści w niemieckim filmie

Publikacja: 14.09.2011 03:58

O tym, że w stoczni jest robota, większość dowiedziała się pocztą pantoflową, a niektórzy z obwieszc

O tym, że w stoczni jest robota, większość dowiedziała się pocztą pantoflową, a niektórzy z obwieszczenia.

Foto: Fotorzepa, Dariusz Gorajski Dariusz Gorajski

O tym, że w stoczni jest robota, większość dowiedziała się pocztą pantoflową, a niektórzy z obwieszczenia. – Przechodziłem obok budynku dawnej dyrekcji i zobaczyłem plakat z informacją o naborze do pracy – mówi „Rz" Jan Lipski, były stoczniowiec. – Myślałem, że wracamy budować statki, a się okazało, że mamy grać w filmie. Jako statyści dostaniemy 45 euro za dzień.

Zapisał się na listę. Tak jak ok. 80 jego kolegów, którzy pracowali w zamkniętej od 2009 r. Stoczni Szczecińskiej Nowej.

Zaangażowała ich ekipa niemieckiej telewizji ZDF.

– Potrzebowali ludzi starszych lub w średnim wieku – opowiada Lipski. – Na razie wiemy tyle, że mamy robić za stoczniowców z NRD i że to film fabularny.

Jak ustaliła „Rz", ZDF chce kręcić film szpiegowski z czasów, gdy stał jeszcze mur berliński, a NRD Honeckera była ważnym ogniwem utrwalania socjalizmu w Europie Środkowej. Roboczy tytuł „Pseudonim Luna".

Reklama
Reklama

Główną postacią ma być bohaterska suwnicowa, która postanowiła polecieć w kosmos. W filmie pojawiają się też niemieckie służby specjalne Stasi i plany broni rakietowej. Wszystko to m.in. w industrialnym krajobrazie z tamtych lat.

Szczeciński zakład jest jednym z wielu plenerów. Ma udawać stocznię w Rostocku. – Od kiedy zlikwidowali zakład i wszystkich zwolnili, nie byłem w stoczni – zaznacza Jan Lipski. – Wygląda na to, iż tyle nam z niej zostało, że można tu tylko kręcić filmy.

– Fajnie, że koledzy sobie dorobią, ale serce boli – martwi się Krzysztof Fidura, szef „Solidarności" w stoczni.

– Jest coś absurdalnego w tym, że Niemcy, u których stocznie pracują, najlepszy plan do filmu znaleźli u nas. No, ale nie da się ukryć, że mimo kryzysu w całej Europie nie znajdzie się tak księżycowego krajobrazu jak w stoczni szczecińskiej po jej likwidacji.

Informacja o filmie ZDF obruszyła m.in. byłego stoczniowca i wicepremiera w rządzie AWS, posła niezrzeszonego Longina Komołowskiego. Na antenie Radia Szczecin stwierdził, że to „abstrakcja":

– Miasto i region, których rozwój był oparty na przemyśle okrętowym, utracił dwa segmenty: rybołówstwo dalekomorskie, trzy wielkie zakłady –  Odrę, Transocean i Gryf, także stocznię. To, że kręci się taki film, to jest żart. W obecnej sytuacji jednak to nie jest śmieszne.

Reklama
Reklama

Według informacji radia zgodę na zdjęcia wydało już Towarzystwo Finansowe Silesia, które przejęło od Skarbu Państwa większość majątku stoczni. Zdjęcia miały się zacząć na początku października. Ale z powodu choroby aktorki, która ma grać główną rolę, przeniesiono je na listopad.

O tym, że w stoczni jest robota, większość dowiedziała się pocztą pantoflową, a niektórzy z obwieszczenia. – Przechodziłem obok budynku dawnej dyrekcji i zobaczyłem plakat z informacją o naborze do pracy – mówi „Rz" Jan Lipski, były stoczniowiec. – Myślałem, że wracamy budować statki, a się okazało, że mamy grać w filmie. Jako statyści dostaniemy 45 euro za dzień.

Zapisał się na listę. Tak jak ok. 80 jego kolegów, którzy pracowali w zamkniętej od 2009 r. Stoczni Szczecińskiej Nowej.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Wisła wysycha. Padł jednocyfrowy rekord. Poziom wody spadnie nawet do 5 centymetrów
Społeczeństwo
Warszawa powinna ubiegać się o setki miliardów złotych reparacji wojennych? Apel do Trzaskowskiego
Społeczeństwo
Linia metra bez maszynistów? „Poddajemy to analizie”
Społeczeństwo
Kolejny pożar w Ząbkach. Przy tej samej ulicy, gdzie w lipcu ogień strawił górne piętra bloku
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama