Jeszcze w tym tygodniu ma się zebrać zespół finansowy komisji konkordatowej. To na tym forum – jak ustalono podczas burzliwego spotkania Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu – ma być omawiana sprawa Funduszu Kościelnego. Rząd zaproponował likwidację funduszu, wprowadzenie odpisu od podatku dochodowego 0,3 proc. na rzecz Kościoła, który miałby samodzielnie opłacać składki ubezpieczeniowe części duchownych. Strona kościelna chciałaby rozmawiać całościowo o systemie finansowania swej działalności publicznej. Z jakim projektem przyjdzie na spotkanie komisji konkordatowej? Nie wiadomo. Na razie trwa analiza propozycji przedstawionej przez ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego.
Nic do ukrycia
Według założeń projektu ustawy Kościół i związki wyznaniowe byłyby traktowane w kwestii odpisów podatkowych tak samo jak inne organizacje pożytku publicznego (różnica dotyczyłaby wysokości odpisu). Oznacza to, że Kościół musiałby składać dokładne sprawozdanie nie tylko z tego, co uzyskał z odpisu od podatku, ale ujawnić cały majątek, jaki posiada. – Państwo miałoby więc dokładny wgląd w stan posiadania autonomicznej instytucji, jaką jest Kościół. To byłaby totalna formalizacja stosunków państwo–Kościół, które do tej pory oparte były w dużej mierze na zaufaniu – mówi Tomasz Wiścicki, publicysta związany z miesięcznikiem Więź.
Nie dziwi to Andrzeja Grajewskiego, publicystę "Gościa Niedzielnego". – Majątek Kościoła to parafie, świątynie, które wymagają remontów. Byłaby więc to okazja do rozwiania kolejnych mitów o bogactwie Kościoła – podkreśla.
Aby uniknąć pokazywania całości finansów Kościół może utworzyć specjalny, centralny podmiot prawny, na którego konta resort finansów przelewałby pieniądze z odpisu, i to ów podmiot musiałby pokazywać swój stan posiadania.
– Skoro biskupi jesienią ubiegłego roku zaczęli mówić o 1 proc. odpisu od podatku, to wiedzieli chyba, jakie są tego konsekwencje – mówi Andrzej Grajewski.