Do zbyt późnego przychodzenia do pracy przyznaje się co szósty pracownik w Polsce - wynika z sondażu Instytutu Badania Opinii Homo Homini dla Work Service, największej polskiej agencji usług personalnych. Przeprowadzono je pod koniec lipca na reprezentatywnej próbie 1100 dorosłych mieszkańców Polski. Ale w porównaniu z analogicznym badaniem sprzed pół roku i tak widać poprawę. Wymusza ją coraz trudniejszy rynek pracy.
Młody, beztroski, spóźniony
Obecnie aż 81 proc. Polaków przychodzi punktualnie do pracy. 17 proc. polskich pracowników deklaruje, że zdarza im się spóźniać przynajmniej raz w tygodniu. Z tego 2 proc. spóźnia się do pracy co drugi-trzeci dzień, a 1 proc. deklaruje, że do wykonywania zawodowych obowiązków przystępuje z opóźnieniem codziennie.
Ogólny odsetek spóźnialskich zmniejszył się o ok. 3 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Bardzo natomiast, bo aż o połowę, stopniały grupy pracowników nieprzychodzących na czas do pracy częściej niż raz wt ygodniu.
- Wynika to zapewne z niepokoju pracowników spowodowanym trudną sytuacją na rynku pracy, która obliguje ich do większego zaangażowania w powierzone obowiązki - komentuje Tomasz Hanczarek, prezes Work Service. Brak spóźnień to element tego zaangażowania.
Z badania Homo Homini wynika, że niepunktualność to pięta achillesowa osób młodych - co trzecia z nich ma problemy z przychodzeniem do pracy na czas. Prym wiodą młodzi mężczyźni - spóźnialski to co piąty z nich, najczęściej ignorujący budzik.