Osławiona metoda oszustwa polegająca na podszywaniu się przez telefon pod krewnego i wyłudzaniu pieniędzy od starszych osób przekroczyła granice. Specjalizujące się w tym grupy przestępcze – jak przypuszczają śledczy – mają powiązania z trudniącymi się podobnym procederem na terenie Niemiec.
Do pani Eugenii z Warszawy zadzwoniła kobieta, podała się za jej wnuczkę i poprosiła o szybką pożyczkę. – Okazyjnie trafia mi się działka, tylko szybko muszę wpłacić 50 tys. zł. Oddam za kilka dni, jak zlikwiduję lokatę – przekonywała rozmówczyni.
Starsza pani wzięła pieniądze i przesłała je błyskawicznym przekazem. Po fakcie zorientowała się, że padła ofiarą oszustki.
Ta sprawa byłaby podobna do innych, gdyby nie jeden szczegół: oszustka dzwoniła z Niemiec. Także stamtąd telefonowano do kilkudziesięciu innych ofiar. Śledztwo w sprawie oszustw na szkodę starszych osób prowadzi prokuratura. – Dotąd zgłosiło się 74 pokrzywdzonych, od których oszuści metodą „na wnuczka" wyłudzili łącznie kilkaset tysięcy złotych. Kobieta dzwoniła do nich, korzystając z telefonów na karty pre-paid, z terenu Niemiec – mówi „Rz" Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Pierwsze ofiary, głównie z Warszawy i woj. lubelskiego, zaczęły się zgłaszać rok temu. Oszuści podawali się za krewnych, dawali wskazówki, jak wpłacać pieniądze, a później szybko je odbierali. – Kwoty sięgały od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Najwięcej, 50 tys. zł, straciła mieszkanka stolicy – mówi Ślepokura.