Teraz wnuczek Niemiec

Już kilkudziesięciu emerytów padło ofiarą oszustów dzwoniących z zagranicy i podających się za ich wnuczków.

Publikacja: 21.03.2013 01:19

Osławiona metoda oszustwa polegająca na podszywaniu się przez telefon pod krewnego i wyłudzaniu pieniędzy od starszych osób przekroczyła granice. Specjalizujące się w tym grupy przestępcze – jak przypuszczają śledczy – mają powiązania z trudniącymi się podobnym procederem na terenie Niemiec.

Do pani Eugenii z Warszawy zadzwoniła kobieta, podała się za jej wnuczkę i poprosiła o szybką pożyczkę. – Okazyjnie trafia mi się działka, tylko szybko muszę wpłacić 50 tys. zł. Oddam za kilka dni, jak zlikwiduję lokatę – przekonywała rozmówczyni.

Starsza pani wzięła pieniądze i przesłała je błyskawicznym przekazem. Po fakcie zorientowała się, że padła ofiarą oszustki.

Ta sprawa byłaby podobna do innych, gdyby nie jeden szczegół: oszustka dzwoniła z Niemiec. Także stamtąd telefonowano do kilkudziesięciu innych ofiar. Śledztwo w sprawie oszustw na szkodę starszych osób prowadzi prokuratura. – Dotąd zgłosiło się 74 pokrzywdzonych, od których oszuści metodą „na wnuczka" wyłudzili łącznie kilkaset tysięcy złotych. Kobieta dzwoniła do nich, korzystając z telefonów na karty pre-paid, z terenu Niemiec – mówi „Rz" Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Pierwsze ofiary, głównie z Warszawy i woj. lubelskiego, zaczęły się zgłaszać rok temu. Oszuści podawali się za krewnych, dawali wskazówki, jak wpłacać pieniądze, a później szybko je odbierali. – Kwoty sięgały od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Najwięcej, 50 tys. zł, straciła mieszkanka stolicy – mówi Ślepokura.

Jak ustalili śledczy, procederem trudni się zorganizowana grupa przestępcza. Składa się ona z czterech rodzajów oszustów: telefonistki, pośredników, werbowników i „odbieraków", czyli słupów, którzy za drobną zapłatą odbierają z poczty pieniądze. Najważniejsza w tym gronie jest telefonistka, która dzwoni do ofiar i przekonuje, że znalazła się w tarapatach i szybko potrzebuje gotówki. – Ofiary wybierano losowo z książki telefonicznej, typując osoby o tradycyjnych imionach, mogących wskazywać, że są w podeszłym wieku – wyjaśniają śledczy.

„Odbierak" po podjęciu pieniędzy przekazuje je werbownikowi, a ten oddaje je pośrednikowi. Na górze przestępczej drabiny jest organizator, który zgarnia pieniądze. Kim jest, wciąż nie wiadomo.

– Zarzuty postawiliśmy dotąd 20 podejrzanym, jednak to tylko płotki – mówi prok. Ślepokura.

Kilka dni temu do sądu trafił pierwszy akt oskarżenia przeciwko pięciu osobom zamieszanym w proceder. To dwaj werbownicy, w tym 34-letni Sylwester K., i trzy osoby odbierające z poczty pieniądze.

Dlaczego oszuści dzwonią do ofiar z Niemiec? Nie wiadomo.

Ale – co ciekawe – analogiczne śledztwo, dotyczące oszustw metodą „na wnuczka", prowadzi prokuratura niemiecka.

– Z jej ustaleń wynika, że sprawcy przebywają w Polsce, a telefonują do osób zamieszkałych w Niemczech – mówi prok. Ślepokura.

Nie wiadomo też, czy oszuści po obu stronach granicy ze sobą współpracują. – Nie mamy takiej wiedzy, to raczej dwie niezależne grupy, ale niewykluczone, że jedni i drudzy się znają, mogą też się przemieszczać – mówi Ślepokura. Sprawcy to często osoby narodowości romskiej.

W przeszłości były sygnały świadczące o polsko-niemieckich powiązaniach oszustów.

W lutym w Polsce wpadł Robert G., związany z gangiem działającym w Niemczech, który twierdził, że jego rodzina ma w Turcji sklep z dywanami, i naciągnął obywateli niemieckich na kilkadziesiąt tysięcy euro.

W 2010 r. także u nas wpadli Robert K. i Soraya P. Mężczyzna miał polskie obywatelstwo, kobieta – niemieckie, obydwoje narodowości romskiej. Należeli do działającego w Niemczech gangu, który metodą „na wnuczka" wyłudził tam blisko milion euro.

Osławiona metoda oszustwa polegająca na podszywaniu się przez telefon pod krewnego i wyłudzaniu pieniędzy od starszych osób przekroczyła granice. Specjalizujące się w tym grupy przestępcze – jak przypuszczają śledczy – mają powiązania z trudniącymi się podobnym procederem na terenie Niemiec.

Do pani Eugenii z Warszawy zadzwoniła kobieta, podała się za jej wnuczkę i poprosiła o szybką pożyczkę. – Okazyjnie trafia mi się działka, tylko szybko muszę wpłacić 50 tys. zł. Oddam za kilka dni, jak zlikwiduję lokatę – przekonywała rozmówczyni.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Społeczeństwo
Psychiatra o zbrodni na UW: Oblaliśmy jako społeczeństwo dwa testy
Społeczeństwo
Imigrant dobry, pod warunkiem, że jest sprawdzony
Społeczeństwo
Najnowsza prognoza pogody na 10 dni. Kiedy wreszcie będzie cieplej?
Społeczeństwo
Kosmiczna szansa dla Polski. Co przyniesie „sławoszomania”?
Społeczeństwo
Sondaż: Polacy nie chcą oddawać życia za ojczyznę