Grunty na warszawskiej Białołęce, które sześć lat temu zakon elżbietanek dostał od państwa, znów są na sprzedaż. Zlicytuje je komornik, bo biznesmen, który kupił grunty od sióstr, nie zapłacił całej kwoty.
Atrakcyjną 47-hektarową działkę Prowincja Poznańska Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety otrzymała decyzją Komisji Majątkowej w ramach rekompensaty za majątek odebrany w PRL. Wywołało to ogromny sprzeciw władz dzielnicy, która chciała przejąć grunt od Skarbu Państwa nieodpłatnie na cele publiczne. Planowano tu m.in. budowę węzła komunikacyjnego trasy mostu Północnego oraz Trasę Olszynki Grochowskiej. Według ówczesnych władz gminy grunt był wtedy wart nawet 240 mln zł – osiem razy więcej, niż wycenili rzeczoznawcy elżbietanek (30,7 mln zł).
Kupca błyskawicznie znalazł ówczesny pełnomocnik zakonu Marek P., były funkcjonariusz SB, dziś oskarżony m.in. o oszustwa na rzecz podmiotów kościelnych. Ziemię kupił Stanisław M., biznesmen z Pomorza. Tytułem zadatku zapłacił 500 tys. zł. W dniu podpisania aktu notarialnego miał zapłacić całą kwotę. Jednak tuż przed jego zawarciem Marek P. z Stanisławem M. ustalili, że przy zawarciu aktu biznesmen wpłaci 5 mln zł, a resztę (25,2 mln zł) zapłaci do końca listopada 2008 r. Ustalono też, że za zwłokę M. będzie musiał płacić 13 proc. odsetek. W umowie był też zapis, że w przypadku niezapłacenia za grunt nabywca poddaje się rygorowi egzekucji wprost z aktu notarialnego.
Stanisław M. nie rozliczył się jednak z zakonem.
Najpierw próbował tłumaczyć, że nie ma pieniędzy, potem, że kupił grunty z wadą prawną – bez zgody Stolicy Apostolskiej (jest wymagana przy sprzedaży nieruchomości kościelnych powyżej 1 mln euro). Problem w tym, że pełnomocnik Marek P. złożył u notariusza oświadczenie, iż przy sprzedaży nie są wymagane żadne inne dokumenty. Dziś adwokat elżbietanek mec. Ryszard Kryj-Radziszewski twierdzi, że dzięki temu kupujący Stanisław M. uzyskał pretekst do uchylania się od zapłaty.