Zaczynamy się starzeć. Głównie dlatego, że coraz starsze są osoby urodzone w tzw. powojennym wyżu demograficznym. W tych latach rocznie rodziło się średnio ponad 700 tys. dzieci. Na przykład w 1951 roku urodziło się ich blisko 784 tys.
– Jeśli do tych danych dodamy wielką emigrację i brak imigracji, wyraźnie widać, jak poważna jest nasza sytuacja – ocenia prof. Krystyna Iglicka, demograf, rektor Uczelni Łazarskiego. Zwraca też uwagę, że z danych GUS wynika, iż w ubiegłym roku bardzo niewiele było małżeństw, a liczba rozwodów utrzymuje się wciąż na wysokim poziomie. – To, co miało się zacząć około 2015 r., czyli gwałtowny proces starzenia się naszego społeczeństwa, zaczęło się niestety już w ubiegłym roku – ocenia prof. Iglicka.
Eksperci biją na alarm, domagając się od rządu zajęcia się na poważnie problemem ludnościowym. – Badania OECD wskazują, że sytuacja demograficzna Polski może być jej główną barierą rozwojową w XXI w. – mówi Stanisław Kluza, ekonomista, b. szef Komisji Nadzoru Finansowego. Tłumaczy, że Polska jest w czołówce krajów, w których struktura demograficzna będzie najmniej korzystna dla podnoszenia konkurencyjności i perspektyw rozwoju gospodarki. – Boję się, że staniemy się domem starców – mówi Kluza.
Łukasz Hardt, ekonomista, ekspert Związku Dużych Rodzin 3+, wskazuje, że bez młodych ludzi gospodarka będzie kreowała mniej innowacyjnych rozwiązań, mniej będzie przedsiębiorców, przełomowych pomysłów. – A to innowacje są motorem rozwoju – mówi Hardt.
Rząd wskazuje, że robi coraz więcej, by poprawić naszą sytuację ludnościową. Poprzedni rok ogłosił nawet Rokiem Rodziny. – Mamy już m.in. roczne urlopy macierzyńskie, składki z budżetu na emerytury dla opiekunów, dopłaty do przedszkoli. Wprowadzamy Kartę dużej rodziny i likwidujemy zbędne, coroczne zakupy nowych podręczników – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej.
Eksperci wskazują jednak, że polityka demograficzna wymaga całościowego planu, a rząd działa wyrywkowo. – Polityka rządu jest chaotyczna. Nie ma w niej przemyślanych i wprowadzanych konsekwentnie działań. A tylko takie mogą przynieść efekt – mówi Kluza. Prof. Iglicka wskazuje, że najlepszym przykładem na sukces takiego strategicznego myślenia jest Francja. – Tam o polityce na rzecz rodzin myślano już prawie 100 lat temu. Francuzi działają długofalowo i nie zmieniają swoich rozwiązań co kadencję. Mają efekty. Ich współczynnik dzietności oscyluje wokół 2. A by naród nie wymierał, powinien być na tym poziomie – mówi Iglicka.