Reklama
Rozwiń
Reklama

Wojciech Fendler: Na odkrycia warte nagrody Nobla musimy w Polsce jeszcze poczekać

Nie wytworzymy znienacka zupełnie nowego leku, bo nie mamy podstaw ani funduszy. Możemy wykorzystać istniejące technologie i posklejać je w innowację, ale to nie będzie ona radykalna, ale odtwórcza – mówi prof. Wojciech Fendler, prezes Agencji Badań Medycznych.

Publikacja: 08.11.2025 14:59

"Poza nielicznymi wyjątkami jeszcze nie wyszliśmy na tak wysoki poziom badań podstawowych, żebyśmy m

prof. Wojciech Fendler

"Poza nielicznymi wyjątkami jeszcze nie wyszliśmy na tak wysoki poziom badań podstawowych, żebyśmy mogli je dziś komercjalizować",

Foto: mat. pras.

Polityka przeszkadza w rozwijaniu badań medycznych w Polsce?

Badania kliniczne są skomplikowanym procesem naukowym, który standardowo trwa od pięciu do siedmiu lat, co przekracza kadencję Sejmu, rządu i zwykle trzykrotnie średni czas sprawowania funkcji przez kolejnych ministrów zdrowia w Polsce. To, co powinno być wspólne dla polityki państwa, to zaufanie wobec pracy naukowców i przeświadczenie, że badania kliniczne są potrzebne i konieczne dla rozwoju medycyny. Instytucje wspierające naukę co do zasady powinny być jak najdalej od sporów politycznych, które nie służą budowaniu poziomu zaufania do nauki, naukowców i mechanizmów grantowego wspierania nauki.

Jeżeli mówimy o typowych badaniach onkologicznych, to sam proces ich uruchomienia trwa zwykle kilka miesięcy, a rekrutacja pacjentów do takiego badania– kilka lat. Później, jeżeli bazujemy na standardowych wskaźnikach, czyli typowym przeżyciu całkowitym, to kolejne 5 lat trwa obserwacja pacjentów. Po zsumowaniu tych okresów okazuje się, że 7 lat to minimum dla onkologii. Oczywiście są krótsze badania i takie też są finansowane przez ABM, ale co do zasady tego się nie da zrobić szybciej. To są procesy, którymi nie powinno się politycznie sterować i którym trzeba zapewnić stabilność przez cały planowany okres realizacji i monitorować postępy zgodnie z najlepszymi standardami.

Instytucje wspierające naukę co do zasady powinny być jak najdalej od sporów politycznych, które nie służą budowaniu poziomu zaufania do nauki, naukowców i mechanizmów grantowego wspierania nauki

Może po prostu nie mamy genu zarabiania na nauce w Polsce?

Problem jest taki, że poza nielicznymi wyjątkami jeszcze nie wyszliśmy na tak wysoki poziom badań podstawowych, żebyśmy mogli je dziś komercjalizować. Mam wrażenie, że chcemy cały czas iść na skróty. Tu znowu nawiążęąże trochę do polityków i oczekiwania, że będzie sukces już od razu. A my jako kraj po prostu nie mieliśmy czasu, żeby dobrze rozwinąć nauki podstawowe i te kilkadziesiąt lat, które straciliśmy przez wojnę i okres PRL-u, spowodowało, że nie mamy jeszcze tak rozbudowanej nauki, która skutecznie tworzy prawdziwe innowacje biomedyczne. Tego nie da się przeskoczyć. My nie wytworzymy znienacka zupełnie nowego leku, bo po prostu nie mamy podstaw ani funduszy. Możemy poskładać klocki razem, czyli wykorzystać istniejące technologie i posklejać je w innowację, ale to nie będzie innowacja radykalna, ale odtwórcza. To nie znaczy, że takie odtwórcze innowacje są złe. To też jest cenna nauka, użyteczne technologie i cenne wnioski, ale na odkrycia warte nagrody Nobla musimy jeszcze trochę poczekać.

Mamy szansę dojść w Polsce do tego, że nasze innowacje nie będą odtwórcze?

Przy ledwo 1,1 proc. PKB na badania naukowe, to może być niemożliwe. Na przestrzeni ostatnich 5 lat finansowanie nauki zwiększyło się o ok. 50 proc., ale to jest obszar, w przypadku którego udział nakładów względem PKB wzrósł najmniej ze wszystkich dziedzin. Równolegle górnictwo uzyskało w tym okresie trzynastokrotny wzrost finansowania. Nauka w Polsce jest bardzo niedofinansowana – szczególnie teraz, kiedy powinniśmy gonić resztę świata, chociażby z punktu widzenia zagrożeń, które na nas czyhają. W Polsce nie odrobiliśmy tej lekcji, za to mówimy, że skoro jest wojna, to nie wydajemy na naukę. Cóż, Korea Południowa jest w stanie wojny od 70 lat i kupujemy od niej broń, którą Koreańczycy skonstruowali w oparciu o pracę naukową, bo konsekwentnie uczynili naukę swoim priorytetem i nadal przeznaczają blisko 5 proc. PKB na badania.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Świat nauki coraz lepiej rozumie biznes

Nauka w Polsce jest bardzo niedofinansowana – szczególnie teraz, kiedy powinniśmy gonić resztę świata, chociażby z punktu widzenia zagrożeń, które na nas czyhają

Lubimy jednak mówić o tzw. „przepalaniu pieniędzy”. Czyli nie przepalamy?

Podejmujemy pewne ryzyko i założenie jest takie, że naukowiec dostanie grant i dochowa staranności, żeby zgodnie z regułami sztuki doprowadzić do końca pewne założenia naukowe. Takie badanie ma prawo „wyjść” – czyli zrealizować cele naukowe, ale ma też prawo „nie wyjść” – czyli wykazać, że hipoteza się nie sprawdziła. To nie świadczy o niepowodzeniu projektu, ale jest kluczowym elementem procesu naukowego. Przedsiębiorcze kraje takie jak Stany Zjednoczone mają taką mentalność, że większość innowacyjnych pomysłów, np. zgłaszanych przez startupy, po prostu nie wychodzi i ma prawo nie wyjść. Jeśli jednak nie spróbujemy, to nie będzie żadnych badań, które wyjdą. Jeżeli inwestujemy tylko w projekty, które na pewno w 100 proc. zrealizują swoje naukowe założenia, to zwykle nie jest to innowacyjne. Jeżeli ja dokładnie wiem, co wyjdzie z mojego badania, to po co mam to badanie robić?

Musimy zwiększyć tolerancję ryzyka. Jeśli mamy komuś zaufać, to uważam, że naukowcy są grupą godną zaufania, a obecne mechanizmy finansowania grantowego skutecznie zabezpieczają przed nadużyciami.

Jeżeli inwestujemy tylko w projekty, które na pewno w 100 proc. zrealizują swoje naukowe założenia, to zwykle nie jest to innowacyjne. 

Dlaczego ufać akurat naukowcom?

Naukowcy co do zasady kierują się przekonaniem, że ich praca służy społeczeństwu. Opracowują pomysły, które w ostatecznym rozrachunku mają przynosić mu wymierne korzyści. Środki grantowe na naukę bardzo trudno jest sprzeniewierzyć, m.in. ze względu na liczne mechanizmy kontrolne. Niepowodzenie projektu wynikające z jego niewłaściwej realizacji stanowi poważną barierę w pozyskiwaniu kolejnych środków, co silnie motywuje badaczy do rzetelnej realizacji projektów i efektywnego wykorzystania dostępnych funduszy.

Reklama
Reklama

ABM ma w swoim portfolio projekt naukowy, który zakończył się komercjalizacją?

W obszarze innowacji farmaceutycznych – zgodnie ze światowym standardem – proces od pomysłu do wprowadzenia produktu na rynek trwa nawet 10–15 lat. Dlatego na wczesnym etapie rozwoju projektów jest jeszcze zbyt wcześnie, aby mówić o komercjalizacji.

Mamy jednak już pierwsze wymierne efekty w zakresie innowacji procesowych. Przykładem jest zakończony projekt CardioCAPS, realizowany przez Celon Pharma S.A., którego celem było zwiększenie bezpieczeństwa lekowego poprzez wdrożenie innowacyjnych doustnych form trzech produktów leczniczych stosowanych w terapii chorób sercowo-naczyniowych. Projekt został sfinansowany w ramach konkursu na opracowanie i rozwój nowych postaci farmaceutycznych leków dopuszczonych do obrotu, leków generycznych oraz leków biopodobnych. W rezultacie projektu dwie substancje zostały już wprowadzone do obrotu, a trzecia oczekuje na akceptację właściwego organu. To realny przykład wzmacniania bezpieczeństwa lekowego w Polsce oraz obniżania kosztów terapii przy zachowaniu najwyższych standardów jakości.

Mamy natomiast ukończonych kilka badań niekomercyjnych, które osiągnęły zamierzone punkty końcowe. Uzyskaliśmy bardzo ciekawe wyniki końcowe badania kardiologicznego dotyczące stosowania Iwabradyny w uszkodzeniu mięśnia sercowego. To było dość skomplikowane badanie, które pokazało, czy warto stosować ten lek u pacjentów, czy nie. Okazało się, że nie warto. Zostało udowodnione, że cząsteczka powoduje fizjologiczne spowolnienie akcji serca, daje pewien efekt kliniczny, ale nie przynosi istotnych korzyści klinicznych.

Inne badanie, o konkretnym przełożeniu na system opieki zdrowotnej, to badanie dotyczące terapii anty-HCV u dzieci. W oparciu o jego wyniki, Ministerstwo Zdrowia rozszerzyło refundację leku na grupę pacjentów pediatrycznych. To jest mierzalny sukces badania niekomercyjnego. Kolejnym przełomowym przedsięwzięciem jest projekt cALL-POL, realizowany przez Uniwersytet Medyczny w Łodzi pod kierownictwem prof. Wojciecha Młynarskiego, który zwyciężył w pierwszym, historycznym konkursie Agencji Badań Medycznych. W ramach badania włączono 741 dzieci leczonych z powodu ostrej białaczki limfoblastycznej. Dzieci z wysokim ryzykiem niepowodzenia leczenia standardowego uzyskały możliwość otrzymania immunoterapii zamiast toksycznej chemioterapii, co istotnie ograniczyło ryzyko powikłań. Umożliwiło też prowadzenie znacznej części terapii w warunkach domowych, co znacząco poprawia komfort życia pacjentów i ich rodzin. Projekt cALL-POL potrwa planowo do połowy 2029 r. Po zakończeniu leczenia, okresie obserwacji i analizie zebranych danych przedstawione zostaną ostateczne wyniki dotyczące skuteczności i bezpieczeństwa zastosowanych terapii.

Czytaj więcej

Ciężar barier systemowych przytłacza polskich innowatorów

Co to znaczy, że badanie jest „niekomercyjne”?

To określenie z rozporządzenia. Tak naprawdę powinniśmy nazwać takie badania „akademickimi”. Są inicjowane przez naukowców w celu uzyskania dodatkowych informacji dotyczących bezpieczeństwa, skuteczności leków i nie mają na celu rejestracji produktów leczniczych. Są prowadzone z punktu widzenia naukowego po to, żeby uzyskać wiedzę dotyczącą działania substancji.

Reklama
Reklama

Takie badania są równie ważne, jak badania komercyjne?

Badania niekomercyjne uzupełniają przestrzeń badań biomedycznych – nie są prowadzone w celu rejestracji leku i jego wprowadzenia na rynek. To nie jest tak, że one są mniej lub bardziej ważne od komercyjnych. W ramach tych badań realizuje się to, co zwykle z komercyjnego punktu widzenia mogłoby być mało racjonalne, trudne operacyjnie, nadmiernie ryzykowne albo niepriorytetowe. I tutaj wchodzimy w obszary takie jak pediatria czy choroby ultrarzadkie, które z racji niskich liczebności grup pacjentów są typowo mniej „opłacalne” z komercyjnego punktu widzenia.

W przypadku producenta leku zawsze w ostatecznym rozrachunku liczy się zysk, który będzie wynikał z tego, że lek jest zarejestrowany, sprzedawany i potencjalnie refundowany. Badania niekomercyjne są prowadzone przez naukowców z myślą o uzyskaniu dodatkowej wiedzy. To może ostatecznie przełożyć się na praktykę kliniczną, na mechanizmy refundacji i na to, jak szeroko stosowany jest dany lek.

Analizy wykazały, że efekty badań niekomercyjnych często są mniej optymistyczne niż badań komercyjnych. W przypadku badań komercyjnych – ponieważ są pod kontrolą sponsorów – protokół zawsze jest zoptymalizowany pod względem kryteriów włączenia i punktów końcowych, maksymalizując szanse powodzenia i ostatecznej rejestracji produktu leczniczego. Instytucje publiczne nie zawsze dysponują pełnym wglądem do danych źródłowych. Nowe regulacje powodują, że trzeba będzie te dane ujawniać po jakimś czasie po opublikowaniu wyników, ale sponsorzy posiadają autonomię, jeśli chodzi o to, co się z tymi wynikami badań dzieje. Natomiast badania niekomercyjne z różnych względów – albo, że poszerzają wskazania, albo mają mniej restrykcyjne kryteria – zwykle pokazują efekty kliniczne, które są nieco mniejsze niż w pierwotnych, komercyjnych badaniach danego leku. I tutaj jest duża przestrzeń na przykład w obszarze deeskalacji leczenia. Chodzi o redukcję dawki leku, jaką określono w pierwotnych badaniach klinicznych bez utraty skuteczności terapeutycznej. To przekłada się zaś na oszczędność dla płatnika publicznego.

Inny przykład użyteczności badań niekomercyjnych wiąże się z terapiami skojarzonymi. Mamy dwa leki od różnych producentów i trudno doprowadzić do sytuacji, w której tych dwóch producentów usiądzie wspólnie do stołu i podejmie decyzję o badaniu klinicznym dotyczącym terapii połączonymi cząsteczkami, bo to jest kwestia podzielenia się ryzykiem i kosztem leczenia powikłań. Badacze w projektach niekomercyjnych i instytucje publiczne mogą wziąć na siebie to ryzyko i sprawdzić, czy kombinacja terapii daje lepsze efekty. Takie projekty Agencja Badań Medycznych też finansuje.

Tegoroczna Nagroda Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii trafiła w ręce naukowców, którzy doprowadzili do odkrycia roli regulatorowych limfocytów. W 2019 r. pojawiły się informacje o badaniach polskich naukowców z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, którzy jako pierwsi na świecie wykorzystali limfocyty T w leczeniu człowieka. Teraz ABM finansuje II fazę badań klinicznych nad tym osiągnięciem w ramach projektu spółki spin-off PolTreg. Minęło już 6 lat. Nie za dużo?

Ścieżka spółki PolTreg i zespołu prof. Piotra Trzonkowskiego to jest bardzo dobre zobrazowanie tego, w jaki sposób przechodzi się cały proces naukowy od badań podstawowych do końcowego – miejmy nadzieję– sukcesu i komercjalizacji. I to trwa bardzo długo. W 2012 r. były pierwsze doniesienia o zastosowaniu u ludzi limfocytów T regulatorowych w terapii cukrzycy. Badania podstawowe nad limfocytami T regulatorowymi (T-regami) to jest kolejne kilka lat wstecz. Bez bardzo dobrych badań podstawowych prof. Trzonkowskiego i Natalii Marek-Trzonkowskiej, bez finansowania tych badań przez Narodowe Centrum Nauki (NCN) i Fundację na rzecz Nauki Polskiej, bez tych fundamentów nie byłoby II fazy badań klinicznych. Tu po prostu nie ma ścieżki na skróty. Teraz ten cykl się domyka poprzez projekt komercyjny Agencji Badań Medycznych nad wykorzystaniem T-regów w zapobieganiu cukrzycy typu 1.

Reklama
Reklama

Sekwencja: badania podstawowe – rozwój innowacji– walidacja kliniczna, trwa wiele lat. Jeżeli przyjmiemy, że początkiem był 2019 r., to w tym momencie jesteśmy w połowie badania klinicznego. I jeżeli w międzyczasie zmieniłyby się decyzje, czy ktoś powiedziałby: „dzisiaj nie badamy komórek układu immunologicznego, bo komórki są złe”, albo „dzisiaj kładziemy większy nacisk na T-regi, więc zróbmy szybciej badania”, to ten proces byłby zaburzony. Naukowcom, którzy mają dobre pomysły i bazują na solidnych podstawach trzeba dać odrobinę spokoju; nie zadręczyć administracyjnie działaniami, które nie sprzyjają procesowi naukowemu. Naukowcy wiedzą, co robią. Ci najlepsi – wiedzą bardzo dobrze.

Nie zadręczacie administracyjnie?

Staramy się nie.

Pojawiły się natomiast pewne wyzwania związane z rejestracją badania, które wymagały dodatkowych wyjaśnień dla regulatora dotyczących sposobu wytwarzania tych komórek, ponieważ innowacja polega na hodowli limfocytów T regulatorowych. Ten proces zajął trochę czasu. Prawo zazwyczaj nie nadąża za postępem technologicznym, a naukowcy, przecierając szlaki, muszą pokonywać takie bariery. Mam nadzieję, że doświadczenia z tego projektu sprawią, iż kolejne badania w obszarze terapii komórkowych będą przebiegały szybciej.

Prawo zazwyczaj nie nadąża za postępem technologicznym, a naukowcy, przecierając szlaki, muszą pokonywać takie bariery.

To znaczy, że polskie prawo utrudnia rozwój największym innowatorom?

Napotykamy pewne bariery, z których być może nie zdawaliśmy sobie sprawy, albo które były marginalizowane, ponieważ nigdy nie doszliśmy do etapu, kiedy trzeba było zastosować określone rozwiązania. Mamy trochę przepisów nadmiarowych, a naukowcy, którzy przecierają szlaki, przesuwając granice zrozumienia możliwości naukowych i biznesu, często w takie pułapki wpadają. Dobrze, że są inicjatywy deregulacyjne, które – jeżeli taka pułapka zostanie zauważona – w miarę szybko te bariery usuwają. Ale jeszcze lepiej byłoby, gdyby takich pułapek w ogóle nie było.

Reklama
Reklama

Co takiego przesuwa granice zrozumienia możliwości naukowych w przypadku wynalazku, jaki opracował zespół z Gdańska?

Naukowcy znaleźli metodę, która pozwala na skuteczną izolację i namnożenie dużej ilości T-regów i zastosowanie tych komórek u pacjentów pediatrycznych z cukrzycą typu 1. Mechanizm efektywnej izolacji i identyfikacja grupy, która poddaje się temu działaniu dość skutecznie, powoduje, że terapia oparta na T-regach może być korzystna. Teraz rozwiązanie to jest rozszerzane na kolejne grupy chorób – wiem, że prowadzone są badania w obszarze onkologii – natomiast w głównym nurcie cukrzycy, daje dobre wyniki. Publikacje naukowe, które leżały u podstaw procesu przygotowania nowego leku, pokazały, że strategia oparta na limfocytach T regulatorowe w cukrzycy typu 1, wyhamowuje, odpowiedź immunologiczną organizmu. Dzięki temu można dłużej utrzymać pacjentów w dobrym zdrowiu, bez konieczności podawania insuliny, albo zmniejszyć dawki insuliny z nadzieją, że w perspektywie kilku lat będziemy w stanie leczyć cukrzycę, zastępując funkcje trzustki bezobsługowymi, automatycznymi pompami albo zapewniając bezpieczne przeszczepy tego organu.

Uczestniczył pan w badaniach nad tym wynalazkiem.

To było badanie wieloośrodkowe. Ono dotyczyło pacjentów z konkretną konfiguracją objawów cukrzycy i włączono w nie główne ośrodki diabetologii dziecięcej, więc siłą rzeczy, jako Uniwersytet Medyczny w Łodzi, byliśmy zaangażowani – rolą mojego zespołu była, jak zwykle w projektach badawczych, analiza statystyczna danych. Warto podkreślić, że to był 2022 r., kiedy jeszcze nie pracowałem w Agencji Badań Medycznych. Jeżeli chodzi o projekty finansowane przez ABM, to mój zespół był zaangażowany łącznie w ok. 30 różnych projektów, bo pracowałem w wiodącym ośrodku, jeżeli chodzi o statystykę i analizę danych. Byłem wszędzie. Taka jest rola naukowca. Kiedy zostałem prezesem Agencji, dałem wszystkim jasny sygnał, że działalność naukowa w tym zakresie zostaje zawieszona z uwagi na możliwy konflikt interesów.

Czytaj więcej

Polska nauka? Więcej Baryki, mniej Gajowca

To, że brał pan udział w projektach badawczych jako naukowiec, pomaga w pełnieniu funkcji prezesa Agencji Badań Medycznych?

Perspektywa zdobyta w pracy jako naukowiec, który spotykał się z różnego rodzaju barierami legislacyjnymi, problemami operacyjnymi w obrębie instytucji naukowych, szpitali, daje zrozumienie tego, co jest faktycznym problemem wymagającym zmiany na poziomie aktów prawnych i finansowania projektów. To jest bardzo cenne. Promowanie wykorzystania ekspertów do tego, żeby – skoro od lat narzekają, że nie da się dobrze robić badań– przyszli i właściwie to ułożyli, jest dobrą strategią. Staramy się nagłaśniać i rozwiązywać część problemów, które były wcześniej identyfikowane przez naukowców, jeśli to możliwe – w sposób miękki na poziomie regulaminów konkursów i zaleceń. W innych przypadkach sygnalizujemy obszary trudne właściwym ministerstwom, np. żeby zmienić przepisy. Mówię o rzeczywistych problemach, które identyfikujemy i proponujemy rozwiązania ułatwiające funkcjonowanie nauki w Polsce. Dzięki doświadczeniu naukowemu nie skupiamy się na kwestiach teoretycznych scenariuszy, tylko realnych barierach stojących na drodze rozwoju naukowego i realizacji działań rozwojowych.

Doświadczenia naukowe przydają się też, jeżeli pełni się tego typu funkcję publiczną, bo wiadomo, na co zwracać uwagę; planując konkursy, można w taki sposób modelować regulaminy, harmonogramy, budżety, żeby ułatwić życie naukowców i pozwolić im się skupić na jak najwyższej jakości prowadzonych prac. Więc tak, staram się to doświadczenie naukowe przekuwać na praktykę.

Reklama
Reklama

Agencja Badań Medycznych jest potrzebna, skoro mamy NCBiR?

Zadania ABM odzwierciedlają zakres agencji finansujących badania biomedyczne w krajach takich jak Wielka Brytania, Francja czy Australia. Zapewnia to odpowiedni balans w zakresie finansowania kosztochłonnego obszaru badań biomedycznych i uwzględnia ich specyfikę. Przed utworzeniem ABM liczba realizowanych badań niekomercyjnych była minimalna. Aktualnie frakcja badań niekomercyjnych w Polsce to około 8 proc., ale jest to nadal wskaźnik daleki od ok. 30 proc. w krajach Europy Zachodniej. Pewnie można byłoby stworzyć jedną agencję finansującą nauki podstawowe, wdrożeniowe, badania z obszaru obronności, i tak dalej. Natomiast praktyka pokazuje, że jednak rozgraniczenie tych strumieni i przypilnowanie, żeby na każdym etapie procesu wynalazczego były procedury dostosowane do tego konkretnego etapu, jest skuteczne. Zapewnia to też możliwość obiektywnej oceny efektów pomiędzy kolejnymi etapami procesu naukowego. To jest mechanizm, który dobrze działa w krajach o dojrzałym systemie finansowania grantowego nauki.

Istotnym faktem jest też kwestia dopasowania mechanizmów finansowania do roli i kompetencji jednostek naukowych w danym obszarze. Na przestrzeni ostatnich 6 lat ok. połowa środków pozyskanych w ramach grantów przez uczelnie medyczne, pochodziła z Agencji Badań Medycznych. Jeśli chodzi o instytuty badawcze, ten odsetek jest jeszcze wyższy – sięga 80 proc. Oznacza to, że jesteśmy głównym mechanizmem finansowania nauki w tych jednostkach. Ten strumień finansowania pozwala im się specjalizować w tym, co zawsze powinno być ich centralną działalnością – badaniach klinicznych i eksperymentach badawczych, czyli wszystkich badań z udziałem pacjentów.

Firmy farmaceutyczne szacują, że wytworzenie nowej cząsteczki (która staje się potem podstawą leku), to koszt rzędu 1 mld dolarów.

…rozłożony na 12 lat, więc doliczając do tego odsetki, to prawdopodobnie kapitał rzędu ok. 2,5 mld dolarów. Agencja Badań Medycznych ma podpisane ponad 440 umów grantowych na ok. 5,5 mld zł zawartych na przestrzeni ostatnich sześciu lat, które upłynęy od chwili jej utworzenia. To oznacza, że jesteśmy w połowie drogi zarówno jeśli chodzi o czas, jak i o nakłady finansowe w przeliczeniu na jeden lek. Oczywiste jest, że żadnego państwa czy agencji finansującej naukę nie stać, by udźwignąć taki ciężar i wytworzyć lek od początku do końca. Rolą publicznego finansowania jest wsparcie kluczowych procesów i etapów badawczych. Później możemy się cieszyć, że lek wynalazła polska firma.

Agencja Badań Medycznych otrzymuje coraz więcej wniosków o finansowanie projektów z zakresu diabetologii, czyli związanych z cukrzycą lub otyłością. Czy to jest kierunek, w którym chcecie się rozwijać?

Dotychczas praktyka była taka, że agencja starała się identyfikować obszary, które były krytyczne i ogłaszać konkursy ograniczone tematycznie. I to chyba nie jest najlepsza ścieżka. Widzimy, że takie ręczne sterowanie na zasadzie – „a teraz pobadajmy cukrzycę, a potem neurologię” – „a teraz pobadajmy cukrzycę, a potem neurologię” - powoduje, że nie do końca możemy zweryfikować to, czy mamy w portfolio najlepsze projekty. Sztuczne wycięcie na starcie pewnych obszarów powoduje, że inne pomysły, które być może byłyby spektakularne naukowo, tracą szansę na finansowanie w danym roku, za to wspieramy nieco gorsze projekty z innego obszaru, tylko dlatego, że ograniczyliśmy zakres badań do konkretnej dziedziny.

Obecnie założenie jest takie, że będziemy starali się ogłaszać konkursy ogólne. Rozgraniczamy natomiast projekty według typów, żeby zwiększyć efektywność działania i ujednolicić proces oceny. Będziemy organizować oddzielne konkursy na badania kliniczne, oddzielne na eksperymenty naukowe i oddzielne na badania translacyjne, ale nie będziemy zawężali tych konkursów do konkretnych obszarów medycyny. Stawiamy przede wszystkim na jakość naukową i możliwe zastosowanie rozwiązań w systemie. Bez względu na to, czy będzie to onkologia, dermatologia, czy diabetologia, chcemy wspierać jak najlepsze projekty o dużym potencjale wpływu na poprawę zdrowia i życia polskich pacjentów oraz funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej. To są główne kryterium wyboru projektów ABM.

Wojciech Fendler

Jest lekarzem, profesorem nauk medycznych, a od 2024 r. prezesem Agencji Badań Medycznych (od 2024 r.). Jest kierownikiem zakładu biostatystyki i medycyny translacyjnej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Kierował i był opiekunem naukowym w ponad 20 projektach finansowanych ze środków krajowych i unijnych

Polityka przeszkadza w rozwijaniu badań medycznych w Polsce?

Badania kliniczne są skomplikowanym procesem naukowym, który standardowo trwa od pięciu do siedmiu lat, co przekracza kadencję Sejmu, rządu i zwykle trzykrotnie średni czas sprawowania funkcji przez kolejnych ministrów zdrowia w Polsce. To, co powinno być wspólne dla polityki państwa, to zaufanie wobec pracy naukowców i przeświadczenie, że badania kliniczne są potrzebne i konieczne dla rozwoju medycyny. Instytucje wspierające naukę co do zasady powinny być jak najdalej od sporów politycznych, które nie służą budowaniu poziomu zaufania do nauki, naukowców i mechanizmów grantowego wspierania nauki.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Innowacje w medycynie
Polka zwycięża w plebiscycie liderek światowej biotechnologii
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Innowacje w medycynie
Kto zdobył Nagrodę Nobla 2025 w dziedzinie fizjologii i medycyny? Znamy laureatów
Innowacje w medycynie
Polski system AI ma pomóc w diagnostyce wrodzonych wad stawów u dzieci
Innowacje w medycynie
Dr hab. Anna Kowalczuk: Refundacja innowacji cyfrowych może być sprawniejsza
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Innowacje w medycynie
Wyzwania edukacji medycznej
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama