Znak czasów? Zapewne. Czytelniczka „Rzeczpospolitej" pyta w liście do redakcji, kogo ma zainteresować budzącym jej obawy sąsiedztwem obcokrajowców.
Jak pisze, najpierw do mieszkania obok wprowadziło się dwóch młodych ludzi arabskiego pochodzenia. „Zniknęli tuż po zamachach w Brukseli". Gdy niedługo potem w bloku jej siostry zamieszkało czterech muzułmanów, postanowiła działać. „Wiem, że moje obawy mogą narazić niewinne osoby na przykrości; ale w zestawieniu bezpieczeństwo – poczucie winy za urażenie czyichś uczuć, poczucia godności, wybieram to pierwsze i chciałabym wiedzieć, jak mogę o nie zadbać, kto nad nim czuwa i czy czuwa nad obecnością »Tych Obcych«".
Niedługo więcej osób, na które działa straszenie uchodźcami czy „obcymi" ,może mieć podobne dylematy. Choćby dlatego, że przed Światowymi Dniami Młodzieży w miejscowościach całej Polski pojawią się liczni młodzi pielgrzymi z zagranicy. Zamieszkają na kilka dni m.in. w domach u parafian.
Jacek Białas, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, zaklina, by nie spieszyć się z donosami. – Sam fakt zamieszkania cudzoziemca w sąsiedztwie nie jest podejrzany. Służby powinniśmy powiadamiać tylko wtedy, gdy działania obcokrajowców naprawdę zagrażają bezpieczeństwu – wyjaśnia.
Zauważa też, że nie należy się bać uchodźców, którzy już są w Polsce. – Starając się o prawo pobytu, są dokładnie sprawdzani – mówi.