Komisja śledcza do zbadania ewentualnych nacisków na służby specjalne rozpocznie prace dziś po południu. Zanim została powołana, wieczorem w Sejmie wybuchła awantura o Jana Widackiego z LiD. PiS, wbrew ustaleniom Prezydium Sejmu, wnioskował o wyłączenie jego kandydatury z głosowania nad łącznym składem komisji.
– Czy taka osoba ma moralne prawo zasiadać w komisji śledczej? – pytał poseł Andrzej Dera, odwołując się do informacji „Gazety Polskiej”, która opublikowała w Internecie akt oskarżenia przeciw Widackiemu. Gazeta twierdzi m.in., że jako adwokat gangstera „Malizny” nakłaniał on świadków do składania fałszywych zeznań. – W jednej sprawie ma siedzieć jako oskarżony, a w drugiej być sędzią w imieniu Sejmu – oburzał się Przemysław Gosiewski z PiS.
LiD bronił swego kandydata. – Przed laty Makuszyński napisał „Awanturę o Basię”, a teraz sobie fundujemy awanturę o Jasia opartą na funcie kłaków – ironizował prof. Marian Filar. I podkreślał, że w państwie prawa istnieje zasada domniemania niewinności. Wcześniej politycy LiD wysłali pismo do ministra sprawiedliwości w sprawie Widackiego. Zdaniem Wojciecha Olejniczaka, który z kolei odwołuje się do publikacji w „Nie”, padł on ofiarą fałszywych zeznań. Podżegać do nich miał m.in. prokurator Jerzy Engelking.
Marszałek Bronisław Komorowski odrzucił wniosek PiS. – Za głosowaniem składu komisji łącznie przemawia praktyka i służy to interesom mniejszości – argumentował. W odpowiedzi PiS zbojkotował głosowanie. Za komisją podniosło rękę 275 posłów, przeciw było sześciu.
Dyskusje przeniosły się w kuluary. Politycy PiS powtarzali, że Widacki powinien zrezygnować. On sam zapewnił, że się nie wycofa. Politycy PO wypominali za to PiS, że ich kandydat Jacek Kurski został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za kłamstwo. – Ale nie będziemy tego podnosić, bo chcemy, żeby komisja wreszcie ruszyła – tłumaczył nam poseł PO.