W nocy trwało przygotowanie sali plenarnej Sejmu do tajnego posiedzenia dotyczącego nielegalnych podsłuchów. Rano przed wejściem na nią posłowie muszą zdeponować komórki i inne urządzenia elektroniczne u straży marszałkowskiej. Chwilę później w głosowaniu zdecydują, czy chcą wysłuchać informacji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego o ilości oraz skali prowokacji i podsłuchów za rządów PiS. Z takim wnioskiem wystąpiła PO.
Chodzi o informacje przekazane kilka dni temu przez szefa speckomisji Janusza Zemkego z LiD. Mówił on w Radiu TOK FM o 94 podsłuchach, które ABW miała nielegalnie przedłużać za rządów PiS. – Parlament musi wiedzieć, czy w Polsce były stosowane nielegalne podsłuchy i jaka była skala tego zjawiska – powtarza Marek Biernacki (PO) ze speckomisji.Zakres informacji, jakiej może udzielić minister sprawiedliwości, budzi jednak wątpliwości. PiS podkreśla, że posłowie nie mają dostępu do informacji ściśle tajnych. LiD z kolei chciałby, aby informacja była jawna.
– Nie ma podstaw, by nielegalne działania władz wobec obywateli były skrywane – mówi Wojciech Olejniczak, szef SLD.
– Bez utajnienia obrad minister nie odważy się poruszyć całego szeregu istotnych problemów – mówi marszałek Bronisław Komorowski. Sam Ćwiąkalski zapowiada, że nie ujawni żadnych nazwisk podsłuchiwanych. – Nie mogę, bo to są informacje ze śledztwa – wyjaśnia. Jego zdaniem tajny charakter obrad to za mało, by przekazywać takie dane.
Jak pisała wczoraj „Rz”, specjalny zespół ekspertów w MSWiA kończy prace nad ustawą o czynnościach operacyjnych, która ma regulować zasady stosowania podsłuchów i prowokacji.