W poniedziałek zakończył się jeden z najważniejszych i najdłuższych rozdziałów w życiu Andrzeja Milczanowskiego. Warszawski sąd stwierdził, że informując o rzekomej współpracy Józefa Oleksego z rosyjskim wywiadem, działał w stanie wyższej konieczności.
– Sprawiedliwości stało się zadość. Milczanowski miał czyste intencje i działał w interesie państwa – komentuje Artur Balazs, były minister rolnictwa, który zna go jeszcze z czasów opozycji. – To porażka wymiaru sprawiedliwości. Swoim postępowaniem zrujnował całą moją karierę polityczną, nie mając cienia dowodu – oburza się Oleksy.
Milczanowski odszedł z UOP, gdy szefem MSW został Macierewicz
Milczanowski w grudniu 1995 r. z trybuny sejmowej stwierdził, że ówczesny premier Oleksy kontaktował się z oficerem KGB Władimirem Ałganowem i był źródłem informacji dla wywiadu ZSRR i Rosji. Choć od sprawy minęło ponad 12 lat, emocje z nią związane nie gasną. I trudno się dziwić. Spowodowała, że upadł rząd Oleksego. Milczanowski tłumaczy, że nie miał innego wyjścia: –Wykonywałem tylko swój psi obowiązek urzędnika. – To była niegodziwość. Milczanowski zapoczątkował złe praktyki ingerowania służb specjalnych w politykę, czego konsekwencje ponosimy do dziś – odpowiada Oleksy.
68-letni Andrzej Milczanowski skończył prawo w Poznaniu i został prokuratorem w Szczecinie. Skazany w stanie wojennym w 1984 r. z więzienia „odebrał” go Lech Wałęsa. Od tego momentu Milczanowski związał z nim swoją polityczną karierę.