Niezatapialny

W środę ministrowie rozegrali mecz z żołnierzami GROM. W rządowej drużynie nie było szefa MON. Dlaczego? Nie gram w piłkę nożną – tłumaczył „Rz” Bogdan Klich

Aktualizacja: 22.08.2009 14:23 Publikacja: 22.08.2009 02:50

Bogdan Klich nie kryje, że jako europosłowi było mu lepiej niż na stanowisku szefa MON. – Zarabiałem

Bogdan Klich nie kryje, że jako europosłowi było mu lepiej niż na stanowisku szefa MON. – Zarabiałem dużo większe pieniądze bez cienia tej odpowiedzial- ności, którą mam tutaj – mówi szczerze

Foto: Rzeczpospolita, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Szef MON nie ma ostatnio dobrej prasy i niechęć do gry w piłkę nożną nie ma z tym nic wspólnego. Śmierć kapitana Daniela Ambrozińskiego w Afganistanie uruchomiła lawinę oskarżeń pod jego adresem. Najpierw wystąpił generał Waldemar Skrzypczak, który zarzucił „wojskowym biurokratom” blokowanie zakupów sprzętu dla żołnierzy. Wybuchł skandal. Politycy uznali, że generał podważył konstytucyjną zasadę cywilnej kontroli nad armią. – Ale część jego zarzutów jest zasadna – dodawali posłowie opozycji.

Oliwy do ognia dolała wdowa po zabitym kapitanie, która mówiła, że żołnierze za własne pieniądze muszą kupować sobie podstawowe wyposażenie, takie jak kamizelki kuloodporne, a w niektórych bazach zwyczajnie brakuje jedzenia.

[wyimek]Wiedziałem, że kierowanie MON nie będzie łatwe, ale nie sądziłem, że problemów będzie tak wiele - Bogdan Klich [/wyimek]

– Przecież to nieprawda – mówi poirytowany minister Klich. – Żołnierze nie skarżą się, że porcje są za małe. Sam to sprawdziłem podczas pobytu w naszych bazach w Afganistanie. A jeżeli chodzi o sprzęt, to nasz kontyngent jest wyposażony na poziomie kontyngentu holenderskiego, choć jeszcze nie amerykańskiego.

Nominacja Bogdana Klicha w 2007 r. na szefa MON była zaskoczeniem dla wielu. W PO szeptano, że premier Donald Tusk nie dał tej funkcji Bogdanowi Zdrojewskiemu, bo nie chciał dopuścić, by nadmiernie wzmocnił się on politycznie. Dlatego wymyślił mało wówczas znanego i pozbawionego politycznego zaplecza Klicha. Sam minister podkreśla jednak, że przez kilka lat przygotowywał się do objęcia tego stanowiska. – Byłem wiceministrem obrony u Janusza Onyszkiewicza i Bronisława Komorowskiego, a w Sejmie i Parlamencie Europejskim pracowałem w komisjach Obrony i Bezpieczeństwa – mówi.

Obejmując stanowisko szefa MON, Klich ogłosił m.in., że jego priorytetem jest likwidacja poboru i uzawodowienie armii. Dotrzymał słowa. Kilka tygodni temu ostatni poborowi wyszli z koszar. Eksperci uważają jednak, że minister zlikwidował pobór, ale nie przygotował gruntu pod budowę armii zawodowej. Z tego powodu z resortu odszedł doradca Klicha gen. Stanisław Koziej. – Uznałem to za konieczne w sytuacji, gdy w zbyt wielu sprawach, często kluczowych, różnimy się z ministrem – mówił „Rz”. 

Także opozycja krytykuje wdrażanie reformy. – Profesjonalna armia wymaga dobrego uzbrojenia, a minister ze spokojem oddaje do budżetu prawie 2 mld zł – irytuje się Paweł Poncyljusz z PiS.

Janusz Krasoń z SLD dodaje, że Klich zlikwidował pobór, ale komend uzupełnień, które głównie się nim zajmują, już nie. – A przecież ta reforma polega również na ograniczeniu administracji – podkreśla Krasoń.

Co na to Klich? – Ze 126 wojskowych komend uzupełnień pozostanie 80 – mówi. – Ale te zmiany są trudne, bo lokalne władze za wszelką cenę chcą utrzymać u siebie WKU. Dostaję tygodniowo kilkanaście różnych wystąpień, od samorządowych po poselskie, broniących komend.

Minister broni też decyzji o oszczędnościach. – W stosunku do budżetu MON i tak procentowo jest to mniej, niż wynoszą oszczędności w innych resortach – argumentuje.

Z oszczędnościami związana jest następująca historia: Klich w mediach utrzymywał, że walczył jak lew o budżet resortu. – Położyłem dymisję na stole, ale pani tego nie powiem.... – wyszeptał na koniec audycji w Radiu Zet, myśląc, że nie jest już na antenie.

Premier zareagował natychmiast: – Jak ktoś kładzie przede mną dymisję, to ja ją przyjmuję.

I dodał, że minister oddał się jedynie do dyspozycji szefa rządu: – Powiedziałem mu, że wiem, że jest do dyspozycji, jak wszyscy ministrowie.

Po objęciu stanowiska minister Klich zaczął wymieniać władze w instytucjach wojskowych. W Krakowie konkursy na te stanowiska wygrywali lokalni działacze PO i znajomi ministra. Gdy sprawa wyszła na jaw, politycy i media oskarżyli Klicha o nepotyzm i łamanie standardów. Sprawą zajęła się nawet Julia Pitera, pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją. Po kontroli uznała, że konkursy trzeba powtórzyć. Co na to Klich? – Ja się konkursami nie zajmuję – mówi krótko. – Za ich przebieg są odpowiedzialne rady nadzorcze wojskowych agencji.

Zaprzecza też pogłoskom, jakoby budował sobie zaplecze polityczne w Krakowie, bo w przyszłości chciałby kandydować na prezydenta tego miasta. – Nie mam aspiracji prezydenckich, a poza tym nie znam się na samorządach – twierdzi.

A jednak Klichowi jak każdemu ambitnemu politykowi zależy na dobrym wizerunku. Pewnie dlatego przez resort obrony przewinęło się aż dwóch specjalistów od PR, m.in. Arkadiusz Protas, wiceprezes Business Centre Club i członek Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego. Zrezygnował z pracy w MON, gdy „Rz” ujawniła, że stowarzyszenie przygotowało projekt, który ma promować działania polskich żołnierzy w Afganistanie. Kosztorys całej akcji oszacowano na 400 tys. zł. 

Minister broni się, że zatrudniając specjalistów od PR, nie myślał o własnym wizerunku, tylko o poprawieniu komunikacji z żołnierzami i społeczeństwem. – W resorcie nie ma przecież specjalisty od komunikacji społecznej – tłumaczy.

Ze zwierzchnikiem sił zbrojnych współpraca też nie układała się Klichowi najlepiej. W maju 2008 r. prezydent odrzucił 12 z 15 nominacji generalskich, jakie przedłożył mu szef MON. Potem ten nie zaprosił Lecha Kaczyńskiego na największe ćwiczenia wojskowe „Anakonda 2008”.

Gdy szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego został Aleksander Szczygło, były szef MON, współpraca poprawiła się do tego stopnia, że Szczygło powiedział publicznie, iż wicepremier Grzegorz Schetyna powinien się uczyć od Klicha współpracy z prezydentem.

– Wiadomo, że chodziło o wbicie klina między nas, ale nie przejmujemy się tym – komentuje Klich.

Pretensje do szefa MON ma też wielu wojskowych. Uważają, że minister otoczył się dworem złożonym z najbliższych współpracowników, a oficerowie spoza tego grona nie mają z nim kontaktu.

– Może myślał, że gdy wojskowi będą kierowali armią, to wstydu nie będzie, a on sam zajmie się przecinaniem wstęg i wygłaszaniem odczytów – zastanawia się Poncyljusz.

Minister zapewnia jednak, że ma kontakty ze wszystkimi żołnierzami: – Często bywam w jednostkach wojskowych, np. w piątek byłem w jednostce w Lublińcu. To moja 30. wizyta u żołnierzy w ciągu ostatnich trzech miesięcy.

Zaznacza, że składa też niezaplanowane wizyty, a ich efekty bywają zaskakujące. I opowiada taką historię: leciał samolotem do Szczecina i z góry zobaczył jednostkę, która sprawiała wrażenie opuszczonej. – Pojechałem tam i okazało się, że magazyny i garaże w większości były puste, a dowódca za wszelką cenę starał się to ukryć – opowiada Klich. – Inny przypadek wykryłem na Mazurach. Miejscowe władze spytały mnie, co wojsko zamierza zrobić z kawałkiem plaży, której jest właścicielem. Nie wiedziałem, że mamy plażę, a w jednostce udzielano mi wykrętnych odpowiedzi na ten temat.

Okazało się, że jest to teren po wojskowym domu wypoczynkowym (WDW), na którym rzekomo miał być plac ćwiczeń, a było kilka bungalowów i młodzież kąpiąca się w basenie. WDW został zlikwidowany, majątek wrócił do wojska, ale nie wiadomo było, kto i na jakich zasadach go wykorzystuje.

– Wiedziałem, że kierowanie MON nie będzie łatwe, bo to wielka instytucja i jest w niej mnóstwo problemów. Ale nie sądziłem, że będzie ich tak wiele – wzdycha minister. – Nie przypuszczałem również, że ich rozwiązywanie będzie natrafiało na tak duży opór. Trzymam się dzięki temu, że mam w sobie takie galicyjskie przekonanie, iż swoją robotę trzeba wykonywać dobrze aż do skutku.

Szef MON pytany, czy nie żałuje czasów, gdy był europosłem, przyznaje, że czasami wspomina je z nostalgią.

– Pewnie, że było mi lepiej niż teraz, zarabiałem dużo większe pieniądze bez cienia tej odpowiedzialności, którą mam tutaj – mówi szczerze. – Ale mężczyźnie w pewnym wieku potrzeba dużych wyzwań. To jest dla mnie fantastyczny czas, nawet jeżeli jest się w ogniu wielkiej bitwy.

Według prominentnego posła PO Klich jest najsłabszym ogniwem rządu Donalda Tuska. – On i Schetyna mówią o nim przez zaciśnięte zęby i mają mu za złe, że wszystkie wydarzenia związane z jego resortem psują wizerunek rządu – mówi nasz rozmówca. – Pewnie chętnie by się go pozbyli, ale historia z gen. Skrzypczakiem uczyniła go niezatapialnym. Tusk nie może go odwołać, bo wyszłoby na to, że ugiął się pod presją generałów.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorek

[mail=e.olczyk@rp.pl]e.olczyk@rp.pl[/mail]

[mail=e.zemla@rp.pl]e.zemla@rp.pl[/mail]

Szef MON nie ma ostatnio dobrej prasy i niechęć do gry w piłkę nożną nie ma z tym nic wspólnego. Śmierć kapitana Daniela Ambrozińskiego w Afganistanie uruchomiła lawinę oskarżeń pod jego adresem. Najpierw wystąpił generał Waldemar Skrzypczak, który zarzucił „wojskowym biurokratom” blokowanie zakupów sprzętu dla żołnierzy. Wybuchł skandal. Politycy uznali, że generał podważył konstytucyjną zasadę cywilnej kontroli nad armią. – Ale część jego zarzutów jest zasadna – dodawali posłowie opozycji.

Pozostało 94% artykułu
Służby
Nie będzie kodeksu pracy operacyjnej. Rząd wprowadza obostrzenia dla służb przez rozporządzenia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Służby
Kto nagrywał białoruskich kibiców na meczu w Warszawie? Czy sprawą zajmą się służby?
Służby
Strefa buforowa na granicy z Białorusią zostanie na dłużej
Służby
Piotr Pogonowski zatrzymany. Został doprowadzony do Sejmu na przesłuchanie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Służby
„O Pegasusie dowiedziałem się z mediów”. Były szef ABW Piotr Pogonowski zeznawał po doprowadzeniu przed komisję śledczą