Reklama

Krzysztof Adam Kowalczyk: Polska Rzeczpospolita Piratów Drogowych

Zastanawiam się, co poza interwencją sił nadprzyrodzonych – i pogody – może zmusić nas do zdjęcia nogi z gazu.

Publikacja: 17.07.2025 12:52

Krzysztof Adam Kowalczyk: Polska Rzeczpospolita Piratów Drogowych

Foto: Adobe Stock

Najnowsza „Rzeczpospolita” przynosi informację o prawdziwym cudzie na polskich drogach: w 2025 r. zginęło na nich do tej pory o 1/5 mniej osób niż w tym samym czasie rok wcześniej. Przyczyny cudu? Fachowcy nie są zgodni, wymieniają wiele: od mocno podniesionych stawek mandatów, poprzez podwojenie liczby odcinków pomiaru prędkości, po deszczową w tym roku pogodę.

Tyle że mandaty skoczyły w górę już dawno, w 2023 r., a panów z „suszarką” widzę na ulicach niewielu (co, wobec plagi wakatów w policji, wydaje się logiczne). Odcinków z pomiarem prędkości, mimo podwojenia ich liczby, w całym kraju jest zaledwie 70. Tyle co kot napłakał, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę, że długość samych dróg krajowych wynosi blisko 20 tys. km, a wszystkich dróg publicznych 420 tys. km. W tej sytuacji najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem cudu mniejszej liczby śmierci na drogach jest deszczowa pogoda, która wprawdzie zwiększa ryzyko wypadku, ale też skłania do zdjęcia nogi z gazu.

Diabeł wstępuje w kierowcę zaraz po wjeździe do Polski

Przecież in gremio nie zaczęliśmy jeździć bezpiecznie i przestrzegać limitów prędkości, o czym przekonuje się każdy, kto wraca autem z wakacji, obojętnie – nad Morzem Śródziemnym czy w krajach bałtyckich. Wszędzie tam Polacy jadą statecznie i bezpiecznie, jak Pan Bóg i kodeks drogowy przykazał. Ale gdy tylko przekroczą granicę umiłowanej ojczyzny, wstępuje w nich diabeł. Każdy nagle czuje się kierowcą Formuły 1 i ciśnie gaz, ile fabryka dała. Łamie przepisy, jakby to był akt patriotyzmu i sprzeciwu wobec zaborców, bo przecież prawo ruchu drogowego uchwalił nam nie polski Sejm, ale car z kajzerem i c.k. Habsburgiem pod rękę.

Czy plaga śmierci na drogach dotyczy innej planety?

Nie przerażają nas serwisy radiowe ociekające w weekendy krwią ofiar wypadków (to polska specyfika, najtańszy dla rozgłośni rodzaj informacji, wystarczy zadzwonić do dyżurnego policji). Nie zmieniają tych postaw też budzące powszechne oburzenie spektakularne zabójstwa drogowe, bo tak należy nazwać słynne wypadki spowodowane przez piratów na A1 i Trasie Łazienkowskiej.

Zero w nas autorefleksji, jakby plaga śmierci na drogach dotyczyła innej planety, a nie nas samych i naszej ojczyzny. W zasadzie moglibyśmy ją nazwać Polska Rzeczpospolita Piratów Drogowych, co najlepiej oddałoby charakter naszej wspólnoty.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Oto najbardziej niebezpieczne kraje w UE. Statystyki wypadków drogowych w Europie

Jak zmusić Polaków do ograniczenia prędkości?

Zastanawiam się, co poza interwencją sił nadprzyrodzonych może zachęcić nas do zdjęcia nogi z gazu? Przypominam sobie, jak zaraz po wybuchu wojny w 2022 r. ceny paliwa skoczyły do blisko 8 zł za litr i nagle znalazłem się w innym kraju. Kierowcy na mojej codziennej trasie przyspieszali z rozwagą i jechali statecznie nie przekraczając 50 km/h.

Powtórkę z owego drogowego cudu mógłby spowodować fiskus windując akcyzę od paliw, czego jednak broń Boże nie rekomendowałbym ze względu na silny efekt inflacyjny.

Czy realne jest zwiększenie liczby radarów?

Jeśli radary miałyby być naprawdę skuteczne, musiałyby stanąć chyba na każdym skrzyżowaniu i każdej dłuższej prostej zachęcającej do wyścigów. To niewykonalne ze względu na koszty. A może po prostu zdjąć tabliczki „uwaga, radar”? Jest w tym ostrzeżeniu coś wybitnie nielogicznego i przeciwskutecznego. Nikt nie ostrzega przecież: „uwaga, na tej trasie jeździ nieoznakowany radiowóz drogówki”.

Efekt zdjęcia tabliczek byłby jednak słaby, bo stali bywalcy wiedzą, gdzie te urządzenia stoją. Zresztą nie skasuje ich Sejm, w którym tradycyjnie od wielu, wielu kadencji najsilniejszym klubem jest nieformalny ponadpartyjny Klub Polskich Piratów Drogowych (który np. kiedyś podniósł prędkość na szybkich trasach ze 110/130 do 120/140 km/h z tolerancją 10 km/h).

Odcinkowe pomiary prędkości pomogą?

W tej sytuacji najciekawszym i najbardziej potencjalnie skutecznym wyjściem byłoby powiększenie sieci odcinkowych pomiarów prędkości. Każdy, kto jechał tunelem trasy S2 pod warszawskim Ursynowem, wie, jak skuteczne to narzędzie. Zwłaszcza w porównaniu z pozbawionym owego pomiaru tunelem Wisłostrady, gdzie każdy, kto jedzie przepisowo 50 km/h, czuje się zakałą ludzkości, a przynajmniej tej części, której ktoś dał prawo jazdy.

Reklama
Reklama

Całej Polski nie da się jednak zamienić w strefę odcinkowych pomiarów prędkości, ale jezdnie wielkich miast? Kto wie? Już teraz są tak mocno nasycone kamerami monitoringu, że wystarczy zainstalować oprogramowanie odczytujące numery tablic rejestracyjnych, mierzące czas przejazdu, wyliczające średnią prędkości i automatycznie wystawiające mandaty piratom. Kary jednostkowe nie muszą być duże – każdy spec od prawa powie, że nie ich wysokość, ale nieuchronność najlepiej powstrzymuje przed popełnianiem występków i przestępstw.

Taka zmiana wymagałaby jednak zmian ustawowych, ale choć oficjalnie wszyscy jesteśmy za bezpiecznymi drogami, to najbardziej wpływowe w naszym kraju i parlamencie jest ponadpartyjne lobby piratów drogowych. Pozostaje nam więc wiara w cud i deszczową pogodę.

Najnowsza „Rzeczpospolita” przynosi informację o prawdziwym cudzie na polskich drogach: w 2025 r. zginęło na nich do tej pory o 1/5 mniej osób niż w tym samym czasie rok wcześniej. Przyczyny cudu? Fachowcy nie są zgodni, wymieniają wiele: od mocno podniesionych stawek mandatów, poprzez podwojenie liczby odcinków pomiaru prędkości, po deszczową w tym roku pogodę.

Tyle że mandaty skoczyły w górę już dawno, w 2023 r., a panów z „suszarką” widzę na ulicach niewielu (co, wobec plagi wakatów w policji, wydaje się logiczne). Odcinków z pomiarem prędkości, mimo podwojenia ich liczby, w całym kraju jest zaledwie 70. Tyle co kot napłakał, zwłaszcza gdy wziąć pod uwagę, że długość samych dróg krajowych wynosi blisko 20 tys. km, a wszystkich dróg publicznych 420 tys. km. W tej sytuacji najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem cudu mniejszej liczby śmierci na drogach jest deszczowa pogoda, która wprawdzie zwiększa ryzyko wypadku, ale też skłania do zdjęcia nogi z gazu.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Polscy przedsiębiorcy apelują o państwową pomoc dla Barlinka po rosyjskim ataku
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Strategia szaleńca?
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Technologia atakuje. Należy się bać?
Opinie Ekonomiczne
Michał Kanownik: Z chmury korzystamy chętnie, ale bez pomysłu
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Opinie Ekonomiczne
ArcelorMittal odpowiada Instratowi
Reklama
Reklama