Reklama

Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka

Stany Zjednoczone przestały być orędownikiem rządów prawa i globalizacji. Czy przestaną też bronić Europy?

Publikacja: 18.07.2025 04:22

Donald Trump

Donald Trump

Foto: REUTERS/Jonathan Ernst

Obejmując 20 stycznia władzę, Donald Trump zapowiedział początek „złotego wieku” w historii Stanów Zjednoczonych. I faktycznie, przez ledwie sześć miesięcy zmienił swój kraj tak bardzo, że trzeba mówić o nowym „wieku” Stanów Zjednoczonych. 

Ale czy jest on „złoty”? Wątpliwości można mieć z wielu powodów. Na plan pierwszy wysuwają się rządy prawa i demokracja. Ameryka była od dziesięcioleci liderem wolnego świata. Ale dziś jej przywódcy popierają takie populistyczne i nacjonalistyczne ugrupowania, jak Alternatywa dla Niemiec i nie stronią od ingerencji w wybory w innych krajach, jak w Polsce. 

Z kraju łowiącego talenty świata USA stały się państwem organizującym łapanki imigrantów

W samych Stanach dzięki przychylnej mu większości w Sądzie Najwyższym Donald Trump przejmuje coraz więcej kompetencji przypisanych w Konstytucji innym organom władzy. Być może najlepszym przykładem jest polityka handlowa, która była dotąd domeną Kongresu. Teraz o cłach decyduje w pojedynkę Donald Trump. Wykorzystał to do rozpętania globalnej wojny handlowej, w dużym stopniu wymierzonej w dotychczasowych sojuszników USA. Z tego powodu Stany Zjednoczone, które po drugiej wojnie światowej zbudowały podwaliny globalizacji, zdają się być jej grabarzem.

Trump ma nadzieję, że w ten sposób doprowadzi do renesansu produkcji w USA. Na razie jednak o poprawie koniunktury trudno przesądzić. Co prawda indeksy giełdy nowojorskiej biją rekordy, bo nie spełniły się najgorsze scenariusze inwestorów. Ale też rosną obawy o wypłacalność Ameryki: kompleksowa ustawa finansowa (Big Beautiful Bill) poprzez masowe cięcia podatków utrwala wysoki deficyt budżetowy w kraju, który jest już zadłużony po uszy. To wywołuje zaniepokojenie rynków finansowych, czego wyrazem jest słabnąca siła dolara i coraz wyższa rentowność amerykańskiego długu. 

Czytaj więcej

Sondaż: Donald Trump ma problem ze swoją flagową polityką
Reklama
Reklama

Równie radykalną zmianę widać w polityce migracyjnej. Z kraju, który czerpał swoją siłę ze zdolności do integracji kolejnych pokoleń obcokrajowców, Ameryka stała się państwem, które organizuje łapanki osób niemających udokumentowanego prawa do pobytu.

Europa wreszcie na poważnie traktuje nakłady na wojsko. Ale czy to nie z obawy, że USA przestaną jej bronić?

Trump przejmował władzę, zapowiadając, że będzie „prezydentem pokoju”. Ostatecznie kazał użyć przeciw Iranowi najpotężniejszą broń konwencjonalną, jaką ma Ameryka. 

Od przejęcia władzy przez Trumpa Polska wraz z resztą wolnej Europy żyła też w obawie, że prezydent USA dojdzie kosztem Ukrainy do porozumienia z Władimirem Putinem w sprawie zakończenia wojny. Do tej pory tak się nie stało przede wszystkim dlatego, że Kreml nie chciał zejść ze swoich maksymalistycznych żądań. Trump wznowił nawet dostawy amerykańskiej broni dla Ukraińców, choć na koszt europejskich aliantów.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Big Beautiful Bill, czyli Donald Trump oszukał swoich wyborców

I to właśnie w NATO trzeba chyba szukać najbardziej pozytywnych efektów pierwszych sześciu miesięcy rządów prezydenta USA. Po latach letargu Europejczycy zaczęli na poważnie traktować obronę. Na szczycie sojuszu w Hadze zobowiązali się (poza Hiszpanią) do podniesienia w ciągu dekady nakładów na obronę i infrastrukturę jej służącą do 5 proc. PKB. A kanclerz Niemiec Friedrich Merz zapowiedział budowę najpotężniejszej armii konwencjonalnej na naszym kontynencie. Pozostaje jednak pytanie, czy to efekt nacisków Trumpa czy raczej obaw, że pod jego przywództwem Ameryka przestanie bronić wolnej Europy.

Obejmując 20 stycznia władzę, Donald Trump zapowiedział początek „złotego wieku” w historii Stanów Zjednoczonych. I faktycznie, przez ledwie sześć miesięcy zmienił swój kraj tak bardzo, że trzeba mówić o nowym „wieku” Stanów Zjednoczonych. 

Ale czy jest on „złoty”? Wątpliwości można mieć z wielu powodów. Na plan pierwszy wysuwają się rządy prawa i demokracja. Ameryka była od dziesięcioleci liderem wolnego świata. Ale dziś jej przywódcy popierają takie populistyczne i nacjonalistyczne ugrupowania, jak Alternatywa dla Niemiec i nie stronią od ingerencji w wybory w innych krajach, jak w Polsce. 

Pozostało jeszcze 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Estera Flieger: Gdzie się podział sezon ogórkowy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk, Hołownia i samobójczy gen koalicji 15 października
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Komu właściwie nie udał się zamach stanu?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Fabryka Barlinka celem Kremla. Kto zapłaci za grę Trumpa z Putinem o Ukrainę
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Reklama
Reklama