Prof. Frisch uważa, że Trump zakazał Netanjahu zabicia najwyższego przywódcy Islamskiej Republiki, Alego Chamaneiego, podkreślając jednocześnie publicznie, że wiadomo, gdzie on się ukrywa. Zdaniem politologa z JISS Izraelczycy powinni zabić ajatollaha, co nie oznaczałoby zapewne obalenia reżimu, ale bardzo utrudniłoby mu działanie. – Chamenei podejmuje najważniejsze decyzje od ponad 35 lat – tłumaczy.
Polskę powinna bardzo interesować sytuacja na Bliskim Wschodzie. Możemy oberwać rykoszetem
W polityce bliskowschodniej Donald Trump nie przejmuje się prawem międzynarodowym. To powinno niepokoić, ale przywódców zachodnich to zazwyczaj nie niepokoi. Na przykład kanclerz Niemiec Friedrich Merz uznał, że nie można krytykować Stanów Zjednoczonych za atak na Iran, a Izraelowi wręcz za to dziękował, mówiąc, że „wykonał za nas brudną robotę”.
Iran ma opresyjny, współpracujący z Rosją reżim, ale wszczynanie przeciwko niemu wojny prewencyjnej budzi poważne wątpliwości. Odważniejsi w ocenie są byli politycy. Ekspremier Szwecji Carl Bildt stwierdził, że nie było bliskiego czasowo zagrożenia ataku ze strony Iranu, dlatego bombardowanie go było pogwałceniem prawa międzynarodowego.
– Użycie siły zamiast kierowania się prawem międzynarodowym – komentuje amerykańską politykę zagraniczną, zwłaszcza tę prowadzoną na Bliskim Wschodzie, były szef tunezyjskiej dyplomacji Abd ar-Rauf Unajes, dodając, że Trump wyprzedził w tej kwestii poprzedników: – Zniszczył podstawy Karty Narodów Zjednoczonych.
Unajes wyraża poglądy wielu Arabów, a szerzej – Globalnego Południa. Ma to znaczenie także dla nas, żyjących w pobliżu Rosji. Bliskowschodnie działania Trumpa utrudniają czy wręcz uniemożliwiają przekonywanie wielu krajów Globalnego Południa do tego, by inaczej spojrzały na najważniejszą dla nas wojnę na Ukrainie, do innego spojrzenia na imperialną Rosję.
Problemem dla Polaków jest też właściwie bezwarunkowe wsparcie amerykańskiego prezydenta dla tego, co Izrael robi w Strefie Gazy. I tego, co jeszcze zamierza zrobić. Dodałem „właściwie”, bo Trump czasem próbuje naciskać na Netanjahu, by skończył wojnę w Strefie Gazy. Czyni to zwłaszcza wtedy, gdy nawet proizraelscy politycy jego Partii Republikańskiej nie mogą już wytrzymać kadrów z zabitymi palestyńskimi dziećmi czy tłumem wychudzonych ludzi, którzy walczą o miskę ryżu w punktach rozdziału pomocy humanitarnej.
Ale to rzadkie wyjątki. Trump co prawda nie rozpowszechnia już przedstawionego kilka miesięcy temu pomysłu utworzenia ze Strefy Gazy bliskowschodniej Riwiery, w której nie będzie miejsca dla Palestyńczyków. Ale nie reaguje, gdy swoją wizję przyszłej Gazy przedstawiają politycy izraelscy. Nie chodzi tylko o skrajnych nacjonalistów i rasistów z rządu Netanjahu, takich jak minister finansów Bezalel Smotrich, który wspiera czystki etniczne i całkowite zniszczenie Strefy Gazy, tak by nie pozostał tam kamień na kamieniu.
Ostatnio najaktywniejszym wizjonerem stał się Israel Katz, minister obrony z partii Likud premiera Netanjahu, oficjalnie nie tak radykalnej. Katz na swoim koncie w portalu X przedstawił z dumą zdjęcie obróconego w gruzy gazańskiego miasta i napisał: „Nie ma już schronienia dla terrorystów”. Jest też autorem projektu stworzenia na gruzach Rafah „humanitarnego miasta”, najpierw dla 600 tys. Palestyńczyków (z około 2,2 mln w całej Strefie). Potem ma być ich parę razy więcej, w namiotach i kontenerach. Jak tam raz się znajdą, po odpowiedniej kontroli, to już nie wyjdą. Chyba, że wyemigrują, do czego będą skłaniani. „Humanitarne miasto” – to przykład języka, jakim posługuje się teraz izraelski mainstream. Podobnie jak „dobrowolna emigracja” palestyńskich cywilów.
Sugestie przyjmowania wielu tysięcy uchodźców z Gazy przez państwa, które litują się nad Palestyńczykami, padały z izraelskiego mainstreamu już parę tygodni po wielkim ataku z 7 października 2023 r. To wyraźne ostrzeżenia dla Europy. I dylemat – znowu Europa miałaby zapłacić cenę za to, co Ameryka wspiera na Bliskiem Wschodzie?
Ameryka, nie tylko za kadencji Trumpa, podobne próby były też za Bidena, nie pozwala rozliczać Izraela za wojnę w Gazie. Tamtejszymi zbrodniami wojennymi zajmują się haskie sądy – Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) i Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości (MTS). MTK wydał pod koniec 2024 roku nakaz aresztowania Netanjahu, a MTS od stycznia 2024 roku rozpatruje sprawę wniesioną przez RPA o naruszenie przez Izrael konwencji o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa.
Reakcja Ameryki? Sankcje na MTK nałożone zaraz po objęciu urzędu przez Trumpa „za bezprawne i bezpodstawne działania” wobec bliskiego sojusznika, Izraela. Prezydent USA miał też nakazać Microsoftowi, by odłączył od poczty elektronicznej prokuratora MTK Karima Khana, o czym w maju napisała amerykańska agencja Associated Press (szefowie koncernu potem zaprzeczyli, jakoby mieli coś z tym wspólnego, choć nie wyjaśnili, dlaczego do czasowego odłączenia doszło).
Międzynarodowe instytucje wymiaru sprawiedliwości są ważne szczególnie dla małych i średnich krajów. Jeżeli sankcje na nie nakładają Stany Zjednoczone, to jak ci mniejsi mają wierzyć w rozliczenie zbrodniarzy z ich regionów, z Władimirem Putinem na czele, za którym również Międzynarodowy Trybunał Karny wydał (w 2023 r.) nakaz aresztowania.