Reklama

Kataryna: Jarosław Kaczyński niby krytykuje Grzegorza Brauna, ale obrywają inni

Jarosław Kaczyński: „Czy to jest skoordynowana akcja? Najpierw Braun kwestionujący Holokaust i zbrodnie w Auschwitz, a teraz ludzie koalicji 13 grudnia tworzący skandaliczną wystawę »Nasi chłopcy«, która ma podprogowo rozmyć odpowiedzialność za tragedię II wojny światowej, a wręcz przypisać ją Polakom. To uderzenie w polską rację stanu i podważanie oczywistych faktów historycznych! Oburzające jest to, że ten proceder legitymizują ludzie sprawujący władzę w Polsce. To wiele mówi…”

Publikacja: 18.07.2025 07:15

Europoseł Grzegorz Braun

Europoseł Grzegorz Braun

Foto: PAP/Michał Zieliński

Gdy Jarosław Kaczyński nie może zignorować kolejnego wyskoku Grzegorza Brauna, zawsze stara się znaleźć odpowiednio dalekiego od prawicy winnego jego skandalicznego zachowania, żeby zdystansować się od Brauna, ale go nie atakować w sposób, który mógłby zaszkodzić ewentualnej przyszłej koalicji. Prezes nie jest wybredny, nie ma takiej podłości, która by w jego oczach dyskwalifikowała kogoś, kto może mu się kiedyś przydać w zdobyciu władzy. Nic dziwnego, że i tym razem samego Brauna ledwie musnął, cały swój udawany gniew kierując na rzekomo koordynującą jego akcje rządzącą koalicję. Nie ma na prawicy nikogo wystarczająco odważnego, żeby się od Brauna odciąć raz i na zawsze, bez żenującego kalkulowania i obudowywania każdej krytyki w piętrowe „ale”, żeby ulubiony oszołom prawicy nie poczuł się za bardzo urażony.

Czytaj więcej

Teorie spiskowe Grzegorza Brauna. Z jego słów wypływa rosyjska terminologia

Grzegorz Braun pod specjalną ochroną Jarosława Kaczyńskiego. Przecież nie można drażnić potencjalnego koalicjanta

Gdy półtora roku temu Grzegorz Braun zgasił w Sejmie chanukową świecę, Jarosław Kaczyński nie mógł milczeć, ale podobnie jak dzisiaj – nie chciał zbyt ostrą krytyką skrzywdzić potencjalnego koalicjanta, dlatego całą winę za wywołany przez niego skandal zrzucił na… kobiety protestujące po zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej oraz osoby zakłócające obchody miesięcznic smoleńskich. „Sądzę, że to jest wynik tego, że wolno było atakować kościoły. Nieustannie są atakowane uroczystości żałobne, to miesiąc w miesiąc się dzieje. Są zachęty w tym kierunku ze strony obecnej większości parlamentarnej. (...) Niszczone są podstawy kulturowe naszego porządku nie tylko politycznego, ale cywilizacyjnego i niszczone są w sposób zamierzony. I to jest skutek” – tłumaczył prezes, szukając usprawiedliwienia dla zachowania Brauna i sposobu na obciążenie odpowiedzialnością za jego zachowanie tych, którzy akurat z Braunem nie mają nic wspólnego. Braun został po prostu sprowokowany demonstracjami i akurat na widok świec chanukowych mu się ulało. Dlatego prezes nie żądał pociągnięcia do odpowiedzialności samego Grzegorza Brauna, ale domagał się dymisji Szymona Hołowni, który Brauna nie powstrzymał.

Prezes nie jest wybredny, nie ma takiej podłości, która by w jego oczach dyskwalifikowała kogoś, kto może mu się kiedyś przydać w zdobyciu władzy. 

Krzysztof Bosak, zmuszony w którymś wywiadzie do skomentowania najnowszego skandalu w wykonaniu swojego niedawnego partyjnego kolegi, winę za kolejne wyskoki Brauna zrzucił na prokuraturę, która zbyt ślamazarnie go rozlicza. Nie trzeba dodawać, że gdyby to zależało od Konfederacji, nie rozliczałaby go wcale, bo klub stanął murem za Braunem, gdy trzeba było bronić jego immunitetu. Tusk, Hołownia, Bodnar – zawsze znajdą się jacyś „oni”, na których można zrzucić winę za to, że hasający przy prawej ścianie kolega znowu zrobił coś, od czego wypadałoby się odciąć.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

„Ekscesy posła Grzegorza Brauna". Nowy ruch ministra sprawiedliwości

„Rozmowa z Grzegorzem Braunem nie będzie, przynajmniej przeze mnie, kontynuowana, bo są granice cynizmu politycznego, pogoni za głosami, za sensacją tam, gdzie jest kilka milionów ofiar i pamięć o nich. Tam, gdzie de facto na taniej prowokacji stara się zbić kapitał polityczny, trzeba powiedzieć »stop«” – oświadczył dziennikarz Radia Wnet po tym, jak „bohatersko” przerwał wywiad z Braunem, gdy ten zanegował istnienie komór gazowych w Auschwitz. I nawet zebrał gratulacje za odwagę i wysokie standardy etyczne, choć przecież Brauna zaprasza się w nadziei, że znowu wypluje coś wystarczająco skandalicznego, żeby zapewnić stacji tak pożądaną cytowalność. Jeśli dziennikarz konserwatywnego medium uznał, że w rocznicę zbrodni w Jedwabnym chce o niej porozmawiać właśnie z Braunem, to nie pomimo jego antyżydowskich wypowiedzi, a właśnie ze względu na nie. Klikają się? I o to chodzi.

Gdy Jarosław Kaczyński nie może zignorować kolejnego wyskoku Grzegorza Brauna, zawsze stara się znaleźć odpowiednio dalekiego od prawicy winnego jego skandalicznego zachowania, żeby zdystansować się od Brauna, ale go nie atakować w sposób, który mógłby zaszkodzić ewentualnej przyszłej koalicji. Prezes nie jest wybredny, nie ma takiej podłości, która by w jego oczach dyskwalifikowała kogoś, kto może mu się kiedyś przydać w zdobyciu władzy. Nic dziwnego, że i tym razem samego Brauna ledwie musnął, cały swój udawany gniew kierując na rzekomo koordynującą jego akcje rządzącą koalicję. Nie ma na prawicy nikogo wystarczająco odważnego, żeby się od Brauna odciąć raz i na zawsze, bez żenującego kalkulowania i obudowywania każdej krytyki w piętrowe „ale”, żeby ulubiony oszołom prawicy nie poczuł się za bardzo urażony.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Plus Minus
Skąd popularność „Chłopek”? Elity uprawiają chłopomanię, gdy mają zysk polityczny
Plus Minus
Zamknąć dla migrantów zewnętrzne granice Unii? Drożyzna i destrukcja gospodarki
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Największa herezja biskupa Meringa
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Chłopcy z wystawy „Nasi chłopcy” wcale nie są naszymi chłopcami
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Grok, czyli eksperyment, który ujawnił prawdę
Reklama
Reklama