Jesteśmy dziećmi epoki/epoka jest polityczna” – powiada, jak najbardziej słusznie, Wisława Szymborska. „Wszystkie twoje, nasze, wasze/ dzienne sprawy, nocne sprawy/ to są sprawy polityczne”. A najbardziej polityczną z politycznych spraw jest historia.
Nie czas tu i nie miejsce, żeby to analizować, ale wszyscy, którzy śledzą wydarzenia w Polsce wiedzą, jaki wpływ mają historycy (a zwłaszcza pseudohistorycy) np. na dyskusję o Holokauście, a zatem pośrednio na stosunki Polski z Izraelem i USA. Rzecz jasna doskonale wiedzą to twórcy wystawy „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”. Tym bardziej powinni więc podchodzić do kwestii tak delikatnych jak udział Polaków w wojnie po stronie III Rzeszy z namysłem i ostrożnością. Mówiąc najbardziej trywialnie: dla ludzi, których kompletnie nie interesuje historia naszego kraju, czyli dla niemal wszystkich poza nami samymi, komunikat, że „nasi chłopcy” walczyli po stronie Hitlera, jest równoznaczny z tym, że byliśmy w tej wojnie agresorami. Nikt nie będzie się zagłębiał w szczegóły, bo dla wszystkich, poza samymi Polakami, to są jakieś nieistotne didaskalia.