W połowie kwietnia ten sam sąd – Okręgowy w Gliwicach, przyznał 550 tys. zł Maciejowi Kowalskiemu, który wraz z Matylą zasiadał na ławie oskarżonych.
Sprawa zaczęła się w 2005 r., kiedy Kowalski i Matyla kierowali wydziałami ds. zwalczania przestępczości gospodarczej, pierwszy w komendzie wojewódzkiej w Poznaniu, drugi w miejskiej w Lesznie. Pewnego dnia zostali aresztowani na polecenie prokuratury w Katowicach. Wkrótce usłyszeli zarzuty. Według śledczych za sowite łapówki mieli zapewniać nietykalność Jarosławowi Ł., biznesmenowi zamieszanemu w aferę paliwową. Obciążył ich właśnie Ł., który niedługo potem opuścił areszt.
Podejrzani nie przyznali się do winy. Długie miesiące spędzili w areszcie. Dla dobra służby musieli odejść z policji na wcześniejsze emerytury. – Upodlono nas – podkreślali w rozmowie z ,,Rz". Dwa lata po aresztowaniu uniewinnił ich Sąd Rejonowy w Lesznie.
Sędzia prowadzący sprawę nie zostawił na prokuraturze suchej nitki. Jak podkreślał, na podstawie takich dowodów można oskarżyć każdą osobę w Polsce. Wyrok podtrzymał Sąd Okręgowy w Poznaniu.
Byli policjanci wystąpili do sądu o milion złotych. A ten przyznał im rację. To jedno z najwyższych odszkodowań zasądzonych w tego typu sprawach.